31 lipca 2014

Książka cz. 1 - Straszyceum w innym wydaniu


Siema. Dziś nie będzie rozpiski. Nie z mojego widzimisię, albo lenistwa. Po prostu się rozchorowałam... znowu... i nie mam sił pisać rozpiski.

Aby nie było tu pusto postanowiłam, że podzielę z Wami moimi i koleżanki wypocinami opisującymi MH. 
Pisane było to dla zwały w liceum na lekcjach więc bierzcie to z przymrużeniem oka, czasem może nawet dwóch ;) 

Jeśli lubicie tasiemcze romansidła to może przypaść Wam to do gustu. Z niektórych fragmentów nie jestem dumna, ale cóż, są wzloty i upadki, prawda?


Nie jest tu zamieszczona "wersja reżyserska" tylko trochę pozmieniana, ponieważ w oryginale jest dużo żartów hermetycznych, które zrozumieją tylko nieliczne osoby z mojego i Ani najbliższego otoczenia.
Wszystkiego zmienić nie mogłam, bo straciło by to swój urok i czasem sens, oraz nie odzwierciedlało by już tych emocji które targały bohaterów XD

"Opowiadanie" - cudzysłów jest użyty tu nie przypadkowo, ponieważ nie jest to zwykłe opowiadanie, a nosi jedynie taką nazwę. Pisane jest to w wersji dramatu... Tu też przydał by się cudzysłów, bo do poprawnego dramatu wiele mu jeszcze brakuje. 

Bardzo trudno znaleźć jest tu fragment na którym można byłoby zakończyć jakąś część. Jest to spójna historia z małą ilością przerw. 
Na razie przedstawię Wam przepisane 46 i pół strony z ok 200. A jest w planie powstanie następnego tomu :) 

Nie przedłużając...



Legenda




Ana Parsnip
A
Ross Palony
R
Gillington “Gill” Webber
Gi
Sandra Nadolna
S
Jackson Jekyll
J
Spectra Vondergeist
Sp
Partick Moskal
P
Holt “DJ” Hyde
Dj
Deuce Gorgon
Du
Partyk Ślimak
Clawd Wolf
Cw
Mama Jacksona
MJ
Cleo de Nile
C
Operetta
O
Billy Phadin
B
Clawdeen Wolf
Cl
Ghoulia Yelps
G
Mino Taur
Mt
Draculaura
D
Abbey Bominable
Ab
Venus McFlytap
V
Lagoona Blue
L
Frankie Stain
F



<…> - Opis czynności i/lub emocji
[…] – Zmiana miejsca akcji
„…” – W myślach
Kolor czarny – pisała Sandra
Kolor niebieski – pisała Ania


[Liceum Monster High]

F: <biegnie do przyjaciółek> Laski… Laski… Słysz… <potknęła się i odpadła jej ręka>
Cl: <podeszła i podniosła rękę> Co się stało tak ważnego?
C: Może jest wyprzedaż w Centrum Szponowym.
Cl: Byłoby fajnie <wymachuje ręką F>
D: To naprawdę nie wiecie?
Cl i C: <popatrzyły na siebie> Nie.
D: Cerberek wysłał wiadomość o tym, że ma przyjechać wizytacja ze Szkoły Kłów.
Cl: Ooo nie, znowu?!
F: <podeszła i wyszarpnęła swoją część ciała z rąk przyjaciółki> Dziękuję.
C: Naprawdę nie chcesz się dowiedzieć, czym tak naprawdę jest ten Cerberek?
D: Dopóki mam świeże ploteczki… to nie. Nie chcę by wypadł z rytmu. Hehe
C: Aaa rozumiem, póki nie pisze o Tobie jest dobrze, dopiero jakby, co to będziesz szukać, tak?
D: Dokładnie.
Cl: Co robimy w związku z wizytacją?
F: Chciałam zapytać o to samo. Dziękuję, że dałaś mi dojść do głosu Draculauro. <Ironicznie się uśmiecha>
C: Nic, robimy to co zawsze. Żyjemy własnym życiem…
F: …Udajemy, że ich tu nie ma. Choć to będzie trudne, ich nie da się nie zauważyć.
Cl: Coś się wymyśli.
R: Cześć dziewczyny…
D: Abeby! <woła>
Ab: Tu jestem <wyszła za automatu z zimnymi napojami> Wołałaś mnie?
D: Tak. Pomóż <Pokazuje Rosa>
R: <speszony> Yyy, spoko… to, ja może…
Ab: Masz rację <podeszła do niego>
R: Yyy, no to… cześć <uciekł>
D: Dzięki… On mi tak działa na nerwy…
F: Ale to kuzyn Jacksona… <Cleo przerwała jej>
C: Tak, wiemy, że lecisz na niego, ale… <Cl walnęła ją w ramie> Ała… no co… Stwierdzam fakty.
Cl: Kuzyn, kuzynem, nie zmienia to faktu, że irytuje nas, a Jackson podoba się Frankie. Po za tym Clawdowi podoba się Draculaura, mnie też to do końca nie pasuje, ale to mój brat i nie mieszam się mu w życie.
C: I bardzo dobrze. Dobra laski, idę na lekcje.
D: <patrzy na Cl dziękująco>
Cl: Tak kochana, nie ma za co…
D: <rzuciła się jej na szyję>
Cl: Dobra, ściągnijcie ją ze mnie.
<Wszyscy poszli do klasy na lekcje>

[W klasie]

L: <siedzi zapłakana, obok pociesza ją Gill>
Gi: Spokojnie… dobrze będzie… nie płacz już, bo się odwodnisz… cała sól z Ciebie wypłynie.
L: <wpada w jeszcze większy spazm>
<Cleo, Ghoulia i Draculaura wchodzą do klasy>
C: <czymś się chwali Ghoulii>
G: <słucha „uważnie”>
D: Lagoono co się stało?! <podbiega do niej>
L: Nic, nieważne… <abuuu>
C: <przerywając w pół zdania> Lagoona! Co się stało?
L: Nic wielkiego, naprawdę.
D: No dobrze, nie chcesz to nie mów, ale pamiętaj, że nam możesz wszystko powiedzieć.
Gi: Dajcie jej odetchnąć <przytula ją> Będzie chciała. Sama Wam powie…
L: Gill, spokojnie. <widząc oburzone miny dziewczyn> Powiem Wam po zajęciach. <uśmiecha się>

[20 min po dzwonku do klasy wchodzą Frankie, Clawdeen i Deuce]

Du: <mówi coś do F i oboje się uśmiechają i podśmiewają>
C: <zazdrosny wzrok>
G: Yechhaayy
C: Tak wiem, Ghoulio, ale i tak jest to niemiły widok.
Nauczyciel: Czy chcecie mi coś powiedzieć?
Du: Nie, to rozmowa prywatna.
F: <zaśmiała się>
C: <wstała z bulwersem> Dość tego!!! <wybiegła z sali>
Nauczyciel: Nie było dzwonka…
Du: Cleo! <pobiegł za nią>
Nauczyciel: <westchnął> Dobra, koniec lekcji.
<Wszyscy zadowoleni wybiegli z klasy>

[Kilka dni później, wizytacja ze Szkoły Kłów]

<przyjechały 3 dziewczyny, ubrane elegancko w czerwone spódniczki i czarne koszule z krawatem. Dobrze ułożone i wyrachowane>
F: Witamy w Monster High!
Uczennica1: <prychnęła z pogardą>
Cl: <warczy> To są wampiry…
Ucz2: A czegoś się spodziewała z wizytacji ze Szkoły Kłów?
Cl: Jak to usłyszałaś, powiedziałam szeptem?
Ucz2: <uśmiechnęła się ironicznie>
Ucz3: Odpuśćmy sobie uprzejmości i przejdźmy do tego, po co tu jesteśmy.
C: A po co tu jesteście?
Ucz1: Jedna z naszych… <przewraca oczyma> koleżanek została karnie przeniesiona do Waszej szkoły.
F,Cl i C: KARNIE?!
Ucz2: Im szybciej ją tu zostawimy tym szybciej stąd wyjedziemy.
Ucz3: Dobra, wysiadaj…
Ucz1: Gdzie ona jest? Nie ma jej w samochodzie! Uciekła!
<wszyscy wielkie przerażenie>
Ucz2: Ona jest bardzo niebezpieczna…
Cl: <przerwała jej> To dlaczego miała przyjść do naszej szkoły?
Ucz1: Zrobiła coś co w naszej szkole absolutnie nie jest tolerowane, a mianowicie…
Ucz2: Opowiesz jej potem! Trzeba ją znaleźć!
Ucz3: Spokojnie, przecież nie wyparowała… WY <wskazuje na C, Cl i F> zostajecie tutaj i szukacie tej wariatki, a my w tym czasie idziemy do Waszej Pani Dyrektor poinformować ją o naszym przybyciu. <odchodzą>
C: Jak mamy ją niby znaleźć skoro, nawet nie wiemy jak ona wygląda?
Cl: Właśnie… Na dodatek ciekawe jest co TAKIEGO zrobiła, że ją wyrzucili.
F: Tego się dowiemy. Zajmijmy się poszukiwaniami.
C: Taaa. Tylko od czego zacząć…
F: Wiemy, że to wampir, więc może zwyczajnie sobie „wisi” gdzieś w aucie?
Cl: Ok. Poszukajmy. Samochód chyba nie jest zamknięty.
<szukają>
F: PATRZCIE!
C i Cl: Ooo
Cl: Chyba zguba się znalazła. <mówi na widok małego stworzenia wiszącego głową w dół i patrzącego na nie przestraszonymi oczami>
Wampirka: <zmienia się w postać człekokształtną> Yyy… Cześć…
F: Hej, Twoje koleżanki Cię szukają.
Wamp: Koleżanki to za dużo powiedziane…
F: Hmm. Rozumiem… Dobra laski, będziemy tak tu siedzieć czy może pójdziemy do szkoły?
Wamp: No dobrze… Chodźmy.
<wchodzą do szkoły. W drzwiach natykają się na pozostałe wampirzyce>
Ucz1: Ooo znalazłyście ją…
C: Jak widać. A Wy poinformowałyście, kogo trzeba, że już jesteście? <pyta z ironią>
Ucz2: Tak, ale już wyjeżdżamy. Przyjechałyśmy tylko oddelegować więźnia…
Ucz3: <walnęła ją by się uciszyła>
C: Oklej… Żegnamy.
<odjeżdżają>
F: Idź lepiej gdzie trzeba, i tak pewnie będą chcieli z Tobą rozmawiać.
Wamp: Ok, dzięki za pomoc dziewczyny.
C: Jaką pomoc? Lepiej już idź. <po cichu do siebie> bo patrzeć nie mogę na Ciebie.

[W drodze do klasy]

F: Nie musiałaś być dla niej taka niemiła.
C: <z oburzeniem> Nie miła?! Przecież to wampir, może miło wygląda, ale to nadal wampir.
Cl: Ej, czas pokaże, na razie nie martwmy się na zapas. Ooo hej Draculauro! Gdzie się podziewałaś?
D: Szukałam Was. Co się z wami działo?
CL: Miałyśmy krótkie spotkanie w wampirzastymi i mamy w szkolę nową uczennicę przeniesioną karne z Twojego gatunku.
D: Ooo ciekawie.
C: Noo… Bardzo.
D: <szeptem do F> A ona co? Wstała lewą nogą z sarkofagu?
C: <prych, zarzuciła włosami i odeszła>
Cl: Znasz ją. Nie lubi wampirzastych…
D: No tak, do mnie też długo się przekonywała, ale miejmy nadzieję, że jej przejdzie, bo skoro ta … jak jej na imię?
F: <wchodząc do klasy> Wiesz, że nawet nie wiemy. Więc co chciałaś powiedzieć?
D: No więc skoro ją tu przenieśli, na dodatek karnie to nie może być taka jak oni, musi być… inna.
Nauczyciel: Skończyłyście pogawędki? Proszę zając miejsca i skupić się na lekcji.
F,D i Cl: <spiorunowały go wzrokiem, usiadły i zamilkły>

[Po zajęciach zeszły do stołówki i zauważyły, że nowo przybyłą idzie w ich stronę na co Kleopatra znikła bez słowa]

Wamp: <z lekkim uśmiechem> Siema dziewczyny
D: Miałam rację…
F: <zdziwiona patrzy na D>
Wamp: Eeee…
D: Witaj kochana <rzuciła się jej na szyję i objęła> Jak dobrze mieć kogoś z rodziny w szkole.
F: Clawdeen na pewno nie przyznałaby Ci racji.
D: Oj tam…
F: Nie przedstawiłyśmy się, wybacz… Jestem Frankie, a ta co Cię dusi to jest…
D: … Draculaura, miło mi.
Wamp: Sandra… jestem… Miło mi Was poznać…
F: Nam również jest bardzo miło, prawda Draculauro?
D: No jasne.
F: A Cleo się nie przejmuj… Ona ma swoje humorki. Nasza… <mały śmiech> królowa.
<w kącie Lagoona siedzi i bawi się zupą. Nabiera na łyżkę i wylewa z góry>
F: Chodźcie do Lagoony.
D: Laguś, co Ci jest?
L: Nic, tak tylko… myślę sobie. <podniosłą wzrok znad miski> A to kto? Nowa rybka w stawie?
S: <uśmiechnęła się> Jestem Sandra. <podała rękę L> Miło mi.
L: <odwzajemniła uścisk> A wie ktoś dlaczego Cleo się tak dąsa… To jej naturalne zachowanie, ale teraz to już przesadza.
F: Obraziła się na nową. A, że Sandra jest wampirzycą nie daje jej spokoju.
D: Ech…
S: Spoko, nie pierwszy raz spotykam się z takim zachowaniem, co do mnie i tych z mojego gatunku. Przywykłam, lecz nie powiem, jest mi przykro.
F: A za co Cię wywalili tamtej szkoły?
D: <stanowczo spojrzała na F>
F: Eee… jak nie chcesz to nie mów.
C: <oparła się o D i F> Ale i tak się dowiemy.
D i F: Cleo?! Co Ty tu robisz?
C: A tak przechodziłam… i pomyślałam, że sprawdzę jak mają się moje STRASZYCIÓKI! <zaakcentowała>
S: <lekkie przerażenie> Wiecie co, chyba muszę jeszcze sprawdzić wykaz książek… To na razie. <powoli odchodzi>
C: <idzie za nią kawałek, aż w pewnym momencie wyprzedza ją i zachodzi drogę> Spróbuj je skrzywdzić wampirze, a inaczej porozmawiamy. Przyszłaś do nas ze Szkoły Kłów, a ja wiem na co Was stać…
S: NAS?! Nie jestem taka jak oni… dlatego mnie wywalili. Chciałam być miła, a skoro masz takie zdanie o mnie jeszcze nic o mnie nie wiedząc to <tryknęła ją palcem w ramie> lepiej uważaj.
C: Chcesz mnie przestraszyć?! <oparła pięści na biodrach>
S: <założyła ręce na piersi> Ty zaczęłaś <wredny uśmiech>
C: <lekko rozdziawiła usta> To JA tu jestem królową, plebsie!
S: <z ironią> Oh, niech pani Wilka, Cudna i Najmądrzejsza z pośród małych, brzydkich i głupich pozwoli mi odejść… <odeszła nie odwracając się>
C: <patrzy na odchodzącą S ze zdziwieniem>

[Zaskoczona wraca do stołówki, ale nikogo tam nie zastaje. Idzie na piętro gdzie spotyka przyjaciółki nad książkami]

D: O hej… Gdzie byłaś?
C: Nigdzie…
D: Chyba nie chcesz narobić sobie wrogów?
C: Wrogów? Co jedna mała wampirza istota może mi zrobić? <pyta z ironią>
D: Wiesz, ona wygląda na miłą, ale lepiej jej nie denerwować, bo możesz się zdziwić.
C: Dobra… Dobra…
D: <w myśli „taaak, ja sobie gadam a ona ma mnie gdzieś”>

[Nagle słychać przeraźliwy damski krzyk]

Ktoś: Aaaaa ratunku! Zabierzcie to COŚ!
C i D: <przerywają dyskusję.
C,D,F i Cl: <spoglądają w miejsce krzyku i widzą wyłaniającego się zza automatu przestraszonego Jacksona z „czymś” na głowie>
F: Jackson! Co się stało?
J: Frankie! Zabierz to ze mnie! <biega jak wypłosz>
F: <zdejmuje z niego nietoperka> „Oho Sandra” <pomyślała> Spokojnie, już wszystko ok.
J: <dalej wystraszony> Dz, Dz, Dzięki…
F: <trzyma nietoperza na rękach> Dlaczego miałeś Sandrę na głowie?
J: Ty chyba żartujesz?! Pytasz tak jakbym <pokazuje stworka> to –to – to, jakbym sam sobie na głowę położył! <chwila zastanowienia> Zaraz Ty TO nazwałaś „Sandra”?
F: To jest nasz nowa koleżanka…
J: To jest potwór, a nie koleżanka.
Cl: Potwór, potwór… to jest Monster High. Tu wszyscy jesteśmy potworami.
J: Ale nie w takim sensie… bo to jest zwierze…
C: <zachichotała> Wreszcie ktoś to pojął.
D: Cleo! Przestań. Też mogę się zamienić w nietoperza, to uważasz, że jestem zwierzęciem?
C: <zamotał się w zeznaniach>
F: <zwróciła się do toperka> Dlaczego nie zmienisz się w „człowieka”? <pokazała palcami cudzysłów>
S: <jako nietoperz> Iii- ii- i <smutne oczy>
F: Coś Ci jest?
S: <jakby przytaknęła>
D: Może pójdziemy z nią do Szkolnego Szamana?
F: Dobry pomysł. Cleo, Clawdeen? Idziecie z nami?
C: Nie, mam ciekawsze zajęcia.
Cl: Niby jakie? Heheh
C: Przygotować ściągę na gegrę.
Cl: Oho, ho, ho, to ja Ci pomogę w przygotowaniach.
C: Hehe, wiedziałam.
F: To my Draculauro pójdziemy, tak?
D: Tak, chodźmy.

[U Szkolnego Szamana]

SzSz: Czego?
F: Dzień d-dobry, mamy tu nietoperza.
SzSz: A co ja weterynarz?
D: W sumie to trochę tak. Jak kiedyś przyszła tu Clawdeen to sobie Pan poradził.
SzSz: CISZA!!!
F i D: Tak jest.
SzSz: I co z tym nietoperzem?
F: Podejrzewamy, że to nasza koleżanka wampirzyca. Zamieniła się i nie może wrócić do zwykłej postaci.
SzSz: Pokaż mi no to.
D: Ej, nie to, tylko ją!
SzSz: A jak okaże się, że to nie jest wasza koleżanka, a na dodatek samiec, to też mam mówić „Podaj mi ją”?
D: Y… no wtedy to nie.
SzSz: Dobra. <przewrócił oczyma i złapał jedną dłonią prawie całego nietoperza>
F: Ostrożnie! Proszę?
SzSz: <chwilę pooglądał stworka> To jest klątwa.
F i D: Klątwa?!
SzSz: Tak, klątwa.
F: Ale jak to klątwa?
SzSz: Jak jeszcze raz któraś z Was powie „klątwa” to sama poczuje ją na sobie.
F i D: <głośno przełknęły>
SzSz: To bardzo stara <wredne spojrzenie> klątwa. Pochodzi z ok. trzytysięcznego roku przed naszą erą. Mogę podać antidotum, ale najpierw muszę je zrobić. Przyjdźcie do mnie za 2 godziny.
F i D: Dobrze. Dowidzenia.

[Poszły do Jacksona, który siedział w sali komputerowej]

F: Cześć Jackson!
J: Cześć Fan… <jak zobaczył stworzenie na jej rękach to tak się przestraszył, że aż spadł z krzesła na glebę>
F: Jackson? Nic Ci nie jest?
J: Nie podchodź z tym CZYMŚ!
F: Ale to jest Sandra.
J: Nie! Nie chcę wiedzieć.
D: Za dwie godziny wróci do normy.
S: <wzbiła się i poleciała gdzieś>
F: Widzisz, co narobiłeś! Uraziłeś ją! <pobiegła za fruwajką>
D: <pokręciła głową>

[Draculaura poszła poszukać Cleo]

D: Cleo! Dlaczego rzuciłaś klątwę na Sandrę?
C: Ja? Klątwę? Proszę Cię!
G: Yyyhheyyhy
C: Cicho Ghoulio.
D: Oh <wielkie zdziwienie> Jak mogłaś! Dlaczego jej nie ufasz?
C: <milczy>
D: Ech, wiedziałam… <wyszła>

[Frankie znalazła Sandzię i idzie z nią korytarzem]

R: Siema Frankie! Co tam niesiesz?
F: Koleżankę <pokazuje ją>
R: Aaa <przestraszył się> Aaaa <uciekł>
F: Echhhh widać, że rodzina…
S: <wzleciała i nagle zamienił się w człowieka> Ach <jęknęła>
F: Dobrze się czujesz?
S: Nie za bardzo…
F: Idziemy do Szamana?
S: Nie, nie trzeba. Co za wredna żmija?
F: Kto? Ja?
S: Nie, <uśmiechnęła się> nie Ty. Ta cała Cleo…
F: Tak… Ona jest… specyficzna.
S: <zatoczyła się>
F: Wiesz co? Może lepiej usiądź. <posadziła ją pod ścianą na podłodze>
S: Dzięki… Usiądziesz obok mnie?
F: Jasne <z uśmiechem siadła> Mogę o coś zapytać?
S: Heheh, też chciałam zadać to pytanie. A więc odpowiedź za odpowiedź. Wal śmiało.
F: Hehe, Jak to się stało, że wylądowałaś na głowie Jacksona?
S: Ech, głupia sprawa. Przemieniłam się, bo chciałam jak najszybciej zatrzeć za sobą trop… Przyzwyczajenie ze starej szkoły… I jak już tak leciałam to zakręciło mi się w głowie i łup… Dalej tylko pamiętam jak mnie z niego ściągałaś.
F: Wow. Na pewno nieźle tak jest sobie latać. Dobra, teraz Ty pytaj.
S: Ten chłopak, na którego spadłam i ten w sali komputerowej to ten sam gość?
F: Tak.
S: On zawsze jest takim wypłoszem czy zareagował tak na mnie… jak zazwyczaj wszyscy… <posmutniała>
F: Nie. Przestań. Oprócz Cleo to nikt tu nie ma Cię za wroga. A Jackson… Może boi się nietoperzy… nie wiem. Przecież nie widział Cię w normalniej postaci to nie wiesz jaka jest jego reakcja na Twoje prawdziwe “ja”. Nie przejmuj się nim, to normals. Oni nie są jeszcze tak bardzo przyzwyczajeni do nas. Aha, i uważaj na jego kuzyna, Rosa Palonego, tego co uciekł zaraz przed Twoją przeminą w człowieka.
S: <smutno> Uciekł… Ech…
F: Ale nim to się nie przejmuj. Kim jak kim, Ale nie nim. Dobra, to mam jeszcze jedno pytanie <entuzjazm> ale obiecuję, że ostatnie.
S: Dawaj.
F: Dlaczego Cię karnie przenieśli?
S: <zmieszana mina> Pomogłam normalnemu.
F: <ze zdziwieniem> NORMALNEMU?! Ale w Wampirzyceum nie ma normalnych…
S: No wiem, ale daj mi skończyć…
F: <cicho przytakuje>
S: Zagubił się i wlazł do naszej szkoły… A, że ja nie jestem jak inni, to co miałam go tam zostawić? Wzięłam i pomogłam mu się wydostać… Niestety nie umknęło to uwadze dyrekcji. Zamieszanie, przenoszenie, wszystko i nic… W ciągu niecałych 2 tygodni zostałam przeniesiona tu, do Was… i oto jestem.
F: Jeej…
S: Taaak, jej.
F: A jak wyglądał, ten normals?
S: <mini zacieszyk> A co?
F: Nie, nic. Po prostu nie widziałam zbyt wielu normalsów.
S: Ech, jakby go opisać… wyglądał jak opalony, bezkłowy wampir.
F: Opalony? Wow…
S: Ale nie tak bardzo. Po prosty miał ciemniejszą karnację od mojej. Nie taki jak Clawdeen, albo ta cała Cleo. Coś pomiędzy.
F: Achaaa… Taki nijaki, ale mimo to ładny?
S: Czy ja wiem? Taki normalny, normals.
F: Oj bo ty widzisz ze swojego nietoperkowo-wampirzego punktu widzenia. Spróbuj czasem spojrzeć na to wszystko troszkę inaczej.
S: Tylko problem w tym, że ja chyba inaczej niż tak wampirzo patrzeć na świat nie umiem…
J: <nadchodzi Jackson> Cześć Fran… <potknął się, ale w ostatnim momencie udało mu się złapać równowagę>
F: Jackson! Żyjesz?
J: Nie, umarłem…
S: <po cichu, pod nosem> Ty lepiej nic nie mów o chodzących umarłych.
F: Mówiłaś coś?
S: Nie, nic.
J: <spojrzał na siedzącą pod ścianą dziewczynę> To jakaś nowa uczennica?
F: Tak <westchnęła> No przecież mówiłam, że doszła nowa.
J: Mówiłaś, że „nową koleżanką” jest nietoperz.
F: Tak, to ona!
J: Nie, nietoperz.
S: Jak nie toperz to kto?
F i S: <wpadły w śmiech>
J: <nie wie, o co chodzi>
F: <po skończonym napadzie śmiechu> Nietoperz na twojej twarzy równa się ta dziewczyna co tu siedzi>
J: <strach miesza się z przerażeniem na jego twarzy> Aha… okkeej…
S: Także spokojnie, nie musisz się mnie bać. <uśmiecha się>
J: W sumie to nie jestem pewny czy nie mam się bać <mrugnął do S>
F: Zaufaj mi. Naprawdę nie ma się kogo bać. <idą korytarzem, rozmawiają, napotykają Draculaurę>
F: Hej, znalazłam Sandrę. Gdzie Cleo?
D: Nie wiem, była na górze jak ją ostatnio widziałam. To ona zamieniła Cię w nietoperza.
J: <słysząc to skulił się>
S: Sama się zamieniłam, przez nią nie mogłam wrócić do człowieczej formy.
F: Wynikł między Wami jakiś konflikt?
S: Miałyśmy małą wymianę zdań… ale chyba nie powiedziałam nic co by ją mogło urazić.
D: Ją akurat bardzo prosto obrazić… Ale dobra, idźmy może na lekcje, co? Chyba już czas.
S: To do zobaczenia. <oddala się z Jacksonem>
<D i F idą do klasy. Widzą Cleo siedzącą samotnie. Podchodzi do nich Lagoona>
L: A jej co?
F: Miała małą sprzeczkę z Sandrą.
L: Sandrą?! <pyta ze zdziwieniem>
F: Nie pamiętasz? Mamy nową koleżankę. Wampir-Sndra.
L: <uśmiecha się do D> Noo tak… Rozumiem, że to przez nią nasza Kleopatra taka naburmuszona?
D: Niestety… Ale co poradzić.
Nauczyciel: Skończyłyście konwersacje?
D, F i L: <przytakują i zajmują miejsca>

[W tym samym czasie, S i J]

S: Mam nadzieję, że się do mnie przekonasz…
J: Jeśli nie będziesz mi wlatywać na głowę i mnie straszyć to może…
S: Naprawdę jest mi przykro i przepraszam Cię za to. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale to wina Cleo…
J: <nie rozumiejąc> To przez nią jesteś zwierzęciem, czy przez nią na mnie wylądowałaś?
S: <oburzyła się> Nie jestem zwierzęciem! Cleo rzuciła na mnie klątwę przez, którą nie mogłam się zczłowieczyć i straciłam przytomność… i upadłam na Ciebie.
J: Upadłaś?! To była napaść w biały dzień! <uspokaja się> ale skoro taki był obrót sprawy, co jest dla mnie trochę niepojęte i staram się to zrozumieć, ale wybaczam.
S: Oh dzięki wielki łaskawco! <śmieje się uroczo>
J: <stoi zakłopotany> Nie idziesz na lekcje? <pyta nieśmiało>
S: <zauważyła, że się zarumienił> Wiesz, że jesteśmy w tej samej klasie? <jeszcze większy uśmiech>
J: <zarumienił się jeszcze bardziej> Oo… Nie wiedziałem.
S: <uśmiecha się i prowadzi go do klasy>

[W trakcie lekcji]

S: <mówi szeptem> Jaka w zasadzie jest ta wasza szkoła?
J: Dość… specyficzna. Jak już zdążyłaś zauważyć. Ja z resztą też dużo nie wiem. Myślę, że Frankie będzie coś wiedziała. Ją spytajmy.
S: Ok.

[Po lekcji. Przerwa]

J: I jak tam Ci się podoba pierwszy dzień w szkole?
S: Hmm… Pomijając kilka nieszczęśliwych wypadków, nie jest źle. A Tobie jak tu jest? Ile już tu chodzisz?
J: Od niedawna, jakiś miesiąc, dwa.
S: Ale wiesz co nieco co tu się wyrabia?
J: No tak trochę. Jakby co to możesz prosić o pomoc… postaram się pomóc.
S: <uśmiechnęła się szeroko> Dzięki… <chciała jeszcze coś powiedzieć>
J: <przerwał jej> Tylko w ludzkiej postaci. Nie jako latający stwór.
S: Ołkejjj… Pójdziesz ze mną do strachoteki?
J: Oczywiście. To musimy zawrócić.
S: Czy Ty też zauważyłeś, że jest tu strasznie gorąco?
J: „Do strachoteki idzie się przez główny zawór ciepła” <pomyślał> Wiesz co… chyba Cię nie odprowadzę…
S: Jackson? Co się z Tobą dzieje?
J: Nic… <uciekł>
S: Jackson!
J: <pobiegł w chłodniejsze miejsce>
S: <zamieniła się w nietoperza i poleciała za nim>

[Podziemie – Piwnica szkolna]

J: <siedzi pod ścianą (emo)> Co się ze mną dziej? Dlaczego?! Nie chcę tak żyć.
S: <przycupnęła na belce stropu>
J: <przeżywa coś tam dalej>
S: <przemieniła się i zeskoczył zaraz przed J jak ninja>
J: Aaaa <przestraszył się> Sandra! Nie strasz mnie…
S: Myślałam, że nie mam Cię straszyć swoją nietoperzową formą… to jestem…
J: <przerwał jej> Wyskoczyłaś jak… Nietoperz z pod sufitu. <śmiech>
S: <śmiech> Dobra, to teraz gadaj co Ci jest!
J: Nic, naprawdę.
S: Nie oszukasz mnie.
J: Echhhh <chwila ciszy> No dobra, ale nikt o tym nie wie…
S: Spoko, potrafię dochować tajemnicy.
J: <lekko zakłopotany> Więc… Mam coś takiego, że… kiedy przebywam w miejscu gdzie jest zbyt gorąco to zamieniam się w dziwadło…
S: Dziwadło…?
J: Kompletnie nie jestem sobą. Nie panuję nad tym, wszystko dzieje się samo z siebie.
S: <lekko przerażona> Niesamowite…
J: Wiem, ale równie przerażające.
S: <uśmiecha się> To z jakiego gatunku potworem jesteś?
J: <speszył się> Potworem… nie mów tak o mnie… to dla mnie tak samo nie miłe jak dla Ciebie to, że mówi się o Tobie jak o zwierzęciu.
S: Ok…
J: Odpowiadając na Twoje pytanie. Nie, nie znam mojego gatunku… Nie wiem nawet czy coś podobnego do mnie już kiedyś się pojawiło.
S: To może pójdziemy po lekcjach do szkolnej strachoteki i trochę poszperamy?
J: No oki… skoro kimś takim jestem trzeba by dowiedzieć się czegoś o sobie samym.

[Idą na zajęcia]

. . .

[Po lekcjach]


<idą do biblioteki>
S: <wpisuje w wyszukiwarkę „Jekyll”> Spójrz! < pokazuje mu wynik wyszukiwania>
J: Cóż to?
S: Znalazłam jakiegoś… Henryka Jekylla. Twój krewny?
J: Hmmm.. Chyba tak… Mama nie wiele mi mówiła, ale z tego co słyszałem to chyba mój dziadek… A co o nim piszą?
S: <pokazuje mu artykuł>
J: <czyta, doszedł do słów „popełnił samobójstwo” i… zemdlał>
S: <spanikowała lekko, oblała go szklanką zimnej wody, którą o dziwo miała pod ręką>
J: Co… się stało?
S: Zemdlałeś!... Nie strasz mnie tak więcej!
J: Sorry, ale tak się składa, że wie wiem kiedy zemdleje. <mówi z lekkim gniewem> A czemu zem.. Aaa samobójstwo.
S: Taa… ale nie piszą czemu to zrobił.
J: Zastanawiające, ale może to i lepiej… A wiadomo co mu było?
S: Nie za bardzo… ale piszą coś o rozdwojeniu osobowości, ale jest tego niewiele.
J: Rozdwojenie powiadasz… „Co to jest to ja akurat wiem”
<po pewnym czasie>
S: Dowiedziałeś się czegoś nowego? <pyta, gdy idą do drzwi wyjściowych, gdyż Jakson stwierdził, że wie wystarczająco wiele>
J: Noo.. to, ze zabił się sam a nie umarł naturalnie.
S: Hmmm… Przykre.
J: Obym ja tak nie skończył. <mówi ze smutkiem>
S: Nie martw się, całe życie przed tobą! „Teoretycznie” <dopowiedziała w myślach>
J: Taa… Odprowadzić Cię do domu? <pyta aby zmienić temat na bardziej przyjemny>
S: Taaak… Mieszkam całkiem niedaleko stąd. <uśmiecha się przyjaźnie>

[Poszli se]

J: <idzie i zaciesza>
S: Wiesz co? Głodna jestem, Po drodze jest jakiś bar.
J: Spoko. Tylko nie zamów sobie jakiejś krwi czy czegoś takiego.

[Po chwili doszli do baru]

S: To co chcesz?
J: Jaką pizze małą czy cuś.
S: <zamówiła dwie sztuki z keczupem>
J: <wziął jedną i zabrał się za papusianie>
S: <również rozpoczęła konsumpcję. Nie odeszli zbyt daleko, gdy nagle…>
J: <… potyka się i mordą w keczup>
S: Jackson! Co się stało?
J: <podnosi twarz z pizzy i patrzy na S psimi oczkami>
S: <próbuje powstrzymać się od śmiechu>
J: Tak, jasne, śmiej się <aż kipi z niego ironia>
S: <wyjmuje chusteczkę i próbuje otrzeć mu twarz>
J: <zarumienił się, ale i tak keczup wszystko zakrył>
S: <palcem ściągnęła trochę keczupu z twarzy J i zlizała go z palca (takie seksi miało być)> Dobry ten keczup…
J: <burak na ryju totalny>
S: <nie wie co powiedzieć, stoi jak słup soli> <daje mu chusteczki> Lepiej już wyglądasz, ale idź do łazienki i się ogarnij.
J: <idzie. Po chwili wraca> Lepiej?
S: O wiele. <uśmiecha się> „Teraz to wygląda słodko”

[Idą dalej]

J: <znowu się potyka>
S: <jej wampirzy zmysł pomógł go złapać i nie wyglebał się na twarz> Co jest? Ty zawsze się ciągle potykasz? „Jaki on uroczy, taka słodka ciapa”
J: Nie… nie zawsze… ale często… od jakiegoś czasu. „Jak Ciebie poznałem”
S: Wiesz co? Może wpadniesz do mnie na chwilkę?
J: <myśli>
S: Oj proszę… chodź…
J: <finking>
S: Noo… przecież Cię nie zjem. <wysuwa ząbki> <Ona potrafi chować kły, wyglądają wtedy jak zwykłe zęby>
J: Dobra… ale… <nie zdążył dokończyć, bo ta go szarpnęła i posz-li>

[Przed jej domem]


S: To tu, chodź.
J: Ale na pewno mogę?
S: Jakbyś nie mógł to bym Cię nie zapraszała, noo nie?
J: Jak ja kocham pytania retoryczne ociekające ostrą ironią.
S: Nie chwal się, że znasz takie wyrafinowane słowa.
J: Heheh
S: <weszli, tzn. ona go wciągnęła, bo ta gapa nie miała odwagi sama wejść> <zaprowadziła go do pokoju>
J: <wlazł i zgodnie z poleceniem usiadł na kanapie> <zobaczył wiszącego na lampie sztucznego nietoperza i zemdlał (znowu)>
S: Aaaaachaaaa <przykucnęła obok i patrzy na niego> „Jaki on bezbronny… ”<oblizała się> ABRh- najrzadsza grupa krwi… pycha… <już się schyla by go ukąsić> <ogarnęła się i strzeliła sobie w twarz> „Sandra, opanuj się!” <zaczęła go budzić> Jack-sooon! Jack-soooon!
J: <ocknął się> Co się stało?
S: Zemdlałeś… Znowu!
J: Oj wybacz, wiesz, że się boję tych… wisielców.
S: Wisielców? Ooo tego jeszcze nie słyszałam. Dobreee.
J: Czasem coś uda mi się powiedzieć.
S: <śmieje się tak, że zaraz prawie padnie> <usiadła obok niego dalej się śmiejąc, po chwili oparła mu się o ramię i zaczęła wracać do normy>
J: „Jeny… jak ona ładnie pachnie, tak tajemniczo, ale słodko na swój sposób” „Dlaczego tu jest chłodno? Jak potrzebny jest DJ to nigdy go nie ma” <pogłaskał ją po włosach delikatnie>
S: <ogarnęła się do końca> <wyprostowała się i spojrzała mu głęboko w oczy> „Jakie on ma śliczne niebieskie oczy” <prawie doszło do pocałunku>
J/Dj: <jakimś dziwnym trafem zrobiło się mu tak ciepło, że się przemienił>
Dj: Cześć słonko! <przysunął ją do siebie tak mocno, że ta rozpłaszczyła mu się na klatce piersiowej>
S: Ej… Co jest?... Chwila <odsunęła się na tyle ile mogła> Jak jeszcze raz powiesz do mnie słonko to Ci promienie dupą wyjdą, Jackson!
Dj: Jackson? Nie ma tu takiego… Tu jest tylko <entuzjastycznie wstał> Didżej Hyde!
S: Dobra Panie Hajd, ale teraz usiądź.
Dj: <zgasiła go> <powoli usiadł>
S: <złapała go za muszkę i przysunęła go do siebie>
Dj: „Jeszcze nigdy żadna dziewczyna mnie… mnie tak… mnie nie… onieśmieliła…”
S: <położyła mu zimne jak lód ręce na policzkach> <cicho powiedziała> Co Ci jest?
Dj/J: <zmienił się> Sandra!
S: Jackson!
J: Sandra!
?: Gryyyw
J: Co to było!?
S: Ooo <podeszła w stronę warkotu> Patryś! <podniosła ślimaka o wysokości 25 centymetrów>
J: Ślimak! <zemdlał>
S: Echhhh <do ślimaka> Oj mój Patrysiu, myślałam, że śpisz!
Pś: Gryyyyw
S: <przytuliła go>
Pś: <wpełznął jej na ramię i zaczął warkoczyć>
S: <z cicho warkoczącym ślimakiem na ramieniu znów cuci Jacksona>
J: Znów zemdlałem? ŚLIMAK! <krzyczy>
S: <przytakuje> Cicho! To tylko małe zwierzątko.
J: MAŁE? To jak Twoim zdaniem wygląda duże?
Pś: Grrryww.
J: <panika w oczach> <znów zbiera się do mdlenia>
S: <łapie go> Opanuj że się! <krzyczy łapiąc go> Rozumiem nie lubienie i strach przed nietoperzami, ale ślimak?
J: To jest ślimak gigant! A nie jakiś tam taki sobie zwykły winniczek.
S: Nie gigant, tylko nie gigant! Obrazisz go. Jest po prostu ciut innych rozmiarów niż reszta.
J: Oj przepraszam. Nie sądziłem by to coś miało jakieś uczucia.
Pś: <przeskoczył z S na J i ugryzł go>
J: <trzyma rękę ze ślimakiem na niej i trzącha by go zrzucić> Aaaa <wrzeszczy jak szalony i biega po pokoju>
Pś: Gryyyyw.
J: Sandra, weź go!
S: Nie, dopóki go nie przeprosisz.
J: Dobra, dobra, przepraszam.
S: Nie mnie tylko jego.
Pś: Gryyww.
J: <przysuną do siebie rękę tak, że patrzył w oczy Patrykowi> Prze-pra-szam.
Pś: <gdy J miał oczy na wysokości jego szperaczy ten go pocałował… po ślimaczemu oczywiście>
J: <jak się odklejali od siebie to aż było wielkie cmoknięcie>
S: Uhu Jackson, Twój pierwszy pocałunek, co?
J: „Wolałbym z kimś innym” <popatrzył na nią>
S: <patrząc na J bierze z jego ręki ślimaka> I co? Nie był tak strasznie, nie?
J: Niee… Ale obślizgle.
S: <trochę oburzony wzrok> <Odkłada Patryka na miejsce>
J: Jak tam podobał Ci się pierwszy dzień w szkole?
S: Powiem, że pełen wrażeń, ale ogólnie szkoła i ludzie w niej wydają się przyjaźni i mili.
J: To dobrze, że chociaż Tobie się tu podoba.
S: A co Ty w tej szkole złego widzisz?
J: W szkole nic, ale ludzie w niej wydają się … mało przyjaźni… oczywiście pomijając Ciebie. <dodał z uśmiechem>
S: Miło mi to słyszeć. Chcesz coś do picia?
J: Hmmm…
S: To ja przyniosę coś. <poszła do kuchni>
J: <gdy upewnił się, że ona go nie usłyszy, podszedł do Patryka i powiedział doń> Jaka jest ta Twoja właścicielka? Polubiłaby takiego kogoś jak ja?
Pś: Gryyww. <ugiął oczy, jakby przytakiwał>
J: Dzięki. <pogłaskał go po wyłupkach>
Pś: Gryw. <zadowolony, przymila się do niego>
J: Nawet fajny jesteś… jak nie gryziesz.
S: <weszła z dwiema szklankami Pepsi> Co tam mnie obgadujecie?
J: <speszył się>
Pś: <zmarszczył się, czyli schował lekko oczy>
S: Co Patrysiu? Ten niedobry Jackson znów Cię stresuje?
J: Ej… To on mnie zestresował i na dodatek urzarł!
S: Ale daliście sobie buzi na zgodę.
Pś: Gryyyww. <przytaknął>
J: A tak a pro po tego wytrzeszcza…
Pś: Gryyyyyw.
J: Jak to zrobiłaś, że ona tak mocno nie śluzuje, jakoś potrafi się przyssać.
S: Hehehehe. On tak już ma, nic nie robiłam z tym. To po prostu Patryś. Ślimak Ogromniak Nie Śluzujący.
J: Śluzujący, śluzujący, ale słabo.
Pś: <poszedł się schować>

[Następnego dnia w szkole]

C.D.N.



 Na razie tylko tyle przepisałam. Ciekawe czy komuś będzie się chciało to czytać ;)

To PoZdrawiam wszystkich i jak będę się lepiej czuć to zrobię zdjęcia do rozpiski Operetty DFP.




4 komentarze:

  1. Hmmm ciekawe....................

    OdpowiedzUsuń
  2. Jee, przeczytałam całe! I to w postaci jak to sama nazwałaś, dramatu, którego w szkole wręcz nienawidziłam, ale jak widać jak jest ciekawe to można się przemóc. Podoba mi się to ^^ Twoja postać się szybko wpasowuje w środowisko Monster High. Sama myślę nad zrobieniem OC na podstawie mojej osoby. Ale ciągle się zastanawiam czy to będzie wampir czy wilkołak...
    I życzę szybkiego powrotu do zdrowia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Jak to przepisywałam to zdałam sobie sprawę z tego, że cały zeszyt, czyli ok 200 stron dzieje się w przeciągu miesiąca, a może nawet krócej.
      A masz w planach czytanie kontynuacji? heh

      Usuń
    2. Tak, raczej tak. Już się powoli wciągam w Twoją historię i będę chciała wiedzieć co było dalej :P

      Usuń

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, są one dowodem na to, że blog jest czytany co za tym idzie lubiany. Cieszę się, że moja praca się podoba i postaram się jej za szybko nie zaprzestać.