Siema. Dziś nie będzie rozpiski. Nie z mojego widzimisię, albo lenistwa. Po prostu się rozchorowałam... znowu... i nie mam sił pisać rozpiski.
Aby nie było tu pusto postanowiłam, że podzielę z Wami moimi i koleżanki wypocinami opisującymi MH.
Pisane było to dla zwały w liceum na lekcjach więc bierzcie to z przymrużeniem oka, czasem może nawet dwóch ;)
Jeśli lubicie tasiemcze romansidła to może przypaść Wam to do gustu. Z niektórych fragmentów nie jestem dumna, ale cóż, są wzloty i upadki, prawda?
Nie jest tu zamieszczona "wersja reżyserska" tylko trochę pozmieniana, ponieważ w oryginale jest dużo żartów hermetycznych, które zrozumieją tylko nieliczne osoby z mojego i Ani najbliższego otoczenia.
Wszystkiego zmienić nie mogłam, bo straciło by to swój urok i czasem sens, oraz nie odzwierciedlało by już tych emocji które targały bohaterów XD
"Opowiadanie" - cudzysłów jest użyty tu nie przypadkowo, ponieważ nie jest to zwykłe opowiadanie, a nosi jedynie taką nazwę. Pisane jest to w wersji dramatu... Tu też przydał by się cudzysłów, bo do poprawnego dramatu wiele mu jeszcze brakuje.
Bardzo trudno znaleźć jest tu fragment na którym można byłoby zakończyć jakąś część. Jest to spójna historia z małą ilością przerw.
Na razie przedstawię Wam przepisane 46 i pół strony z ok 200. A jest w planie powstanie następnego tomu :)
Nie przedłużając...
Legenda
Ana Parsnip
|
A
|
Ross Palony
|
R
|
Gillington “Gill” Webber
|
Gi
|
Sandra Nadolna
|
S
|
Jackson Jekyll
|
J
|
Spectra Vondergeist
|
Sp
|
Partick Moskal
|
P
|
Holt “DJ” Hyde
|
Dj
|
Deuce Gorgon
|
Du
|
Partyk Ślimak
|
Pś
|
Clawd Wolf
|
Cw
|
Mama Jacksona
|
MJ
|
Cleo de Nile
|
C
|
Operetta
|
O
|
Billy Phadin
|
B
|
Clawdeen Wolf
|
Cl
|
Ghoulia Yelps
|
G
|
Mt
|
|
Draculaura
|
D
|
Abbey Bominable
|
Ab
|
Venus McFlytap
|
V
|
Lagoona Blue
|
L
|
Frankie Stain
|
F
|
<…> - Opis
czynności i/lub emocji
[…] – Zmiana miejsca
akcji
„…” – W myślach
Kolor czarny – pisała
Sandra
Kolor niebieski – pisała Ania
[Liceum Monster High]
F: <biegnie do przyjaciółek> Laski… Laski… Słysz…
<potknęła się i odpadła jej ręka>
Cl: <podeszła i podniosła rękę> Co się stało tak
ważnego?
C: Może jest wyprzedaż w Centrum Szponowym.
Cl: Byłoby fajnie <wymachuje ręką F>
D: To naprawdę nie wiecie?
Cl i C: <popatrzyły na siebie> Nie.
D: Cerberek wysłał wiadomość o tym, że ma przyjechać
wizytacja ze Szkoły Kłów.
Cl: Ooo nie, znowu?!
F: <podeszła i wyszarpnęła swoją część ciała z rąk
przyjaciółki> Dziękuję.
C: Naprawdę nie chcesz się dowiedzieć, czym tak naprawdę
jest ten Cerberek?
D: Dopóki mam świeże ploteczki… to nie. Nie chcę by wypadł z
rytmu. Hehe
C: Aaa rozumiem, póki nie pisze
o Tobie jest dobrze, dopiero jakby, co to będziesz szukać, tak?
D: Dokładnie.
Cl: Co robimy w związku z
wizytacją?
F: Chciałam zapytać o to samo.
Dziękuję, że dałaś mi dojść do głosu Draculauro. <Ironicznie się
uśmiecha>
C: Nic, robimy to co zawsze.
Żyjemy własnym życiem…
F: …Udajemy, że ich tu nie ma.
Choć to będzie trudne, ich nie da się nie zauważyć.
Cl: Coś się wymyśli.
R: Cześć dziewczyny…
D: Abeby! <woła>
Ab: Tu jestem <wyszła za automatu z zimnymi napojami>
Wołałaś mnie?
D: Tak. Pomóż <Pokazuje Rosa>
R: <speszony> Yyy, spoko… to, ja może…
Ab: Masz rację <podeszła do niego>
R: Yyy, no to… cześć <uciekł>
D: Dzięki… On mi tak działa na nerwy…
F: Ale to kuzyn Jacksona… <Cleo przerwała jej>
C: Tak, wiemy, że lecisz na niego, ale… <Cl walnęła ją w
ramie> Ała… no co… Stwierdzam fakty.
Cl: Kuzyn, kuzynem, nie zmienia
to faktu, że irytuje nas, a Jackson podoba się Frankie. Po za tym Clawdowi
podoba się Draculaura, mnie też to do końca nie pasuje, ale to mój brat i nie
mieszam się mu w życie.
C: I bardzo dobrze. Dobra laski,
idę na lekcje.
D: <patrzy na Cl dziękująco>
Cl: Tak kochana, nie ma za co…
D: <rzuciła się jej na szyję>
Cl: Dobra, ściągnijcie ją ze mnie.
<Wszyscy poszli do klasy na lekcje>
[W klasie]
L: <siedzi zapłakana, obok pociesza ją Gill>
Gi: Spokojnie… dobrze będzie… nie płacz już, bo się
odwodnisz… cała sól z Ciebie wypłynie.
L: <wpada w jeszcze większy spazm>
<Cleo, Ghoulia i Draculaura wchodzą do klasy>
C: <czymś się chwali Ghoulii>
G: <słucha „uważnie”>
D: Lagoono co się stało?! <podbiega do niej>
L: Nic, nieważne… <abuuu>
C: <przerywając w pół
zdania> Lagoona! Co się stało?
L: Nic wielkiego, naprawdę.
D: No dobrze, nie chcesz to nie
mów, ale pamiętaj, że nam możesz wszystko powiedzieć.
Gi: Dajcie jej odetchnąć
<przytula ją> Będzie chciała. Sama Wam powie…
L: Gill, spokojnie. <widząc
oburzone miny dziewczyn> Powiem Wam po zajęciach. <uśmiecha się>
[20 min po dzwonku do klasy wchodzą Frankie, Clawdeen
i Deuce]
Du: <mówi coś do F i oboje się uśmiechają i
podśmiewają>
C: <zazdrosny wzrok>
G: Yechhaayy
C: Tak wiem, Ghoulio, ale i tak jest to niemiły widok.
Nauczyciel: Czy chcecie mi coś powiedzieć?
Du: Nie, to rozmowa prywatna.
F: <zaśmiała się>
C: <wstała z bulwersem> Dość tego!!! <wybiegła z
sali>
Nauczyciel: Nie było dzwonka…
Du: Cleo! <pobiegł za nią>
Nauczyciel: <westchnął> Dobra, koniec lekcji.
<Wszyscy zadowoleni wybiegli z klasy>
[Kilka dni później, wizytacja ze Szkoły Kłów]
<przyjechały 3 dziewczyny, ubrane elegancko w
czerwone spódniczki i czarne koszule z krawatem. Dobrze ułożone i wyrachowane>
F: Witamy w Monster High!
Uczennica1: <prychnęła z pogardą>
Cl: <warczy> To są wampiry…
Ucz2: A czegoś się spodziewała z wizytacji ze Szkoły Kłów?
Cl: Jak to usłyszałaś, powiedziałam szeptem?
Ucz2: <uśmiechnęła się ironicznie>
Ucz3: Odpuśćmy sobie uprzejmości i przejdźmy do tego, po co
tu jesteśmy.
C: A po co tu jesteście?
Ucz1: Jedna z naszych… <przewraca oczyma> koleżanek
została karnie przeniesiona do Waszej szkoły.
F,Cl i C: KARNIE?!
Ucz2: Im szybciej ją tu zostawimy tym szybciej stąd
wyjedziemy.
Ucz3: Dobra, wysiadaj…
Ucz1: Gdzie ona jest? Nie ma jej w samochodzie! Uciekła!
<wszyscy wielkie przerażenie>
Ucz2: Ona jest bardzo niebezpieczna…
Cl: <przerwała jej> To dlaczego miała przyjść do
naszej szkoły?
Ucz1: Zrobiła coś co w naszej
szkole absolutnie nie jest tolerowane, a mianowicie…
Ucz2: Opowiesz jej potem! Trzeba
ją znaleźć!
Ucz3: Spokojnie, przecież nie
wyparowała… WY <wskazuje na C, Cl i F> zostajecie tutaj i szukacie tej
wariatki, a my w tym czasie idziemy do Waszej Pani Dyrektor poinformować ją o
naszym przybyciu. <odchodzą>
C: Jak mamy ją niby znaleźć
skoro, nawet nie wiemy jak ona wygląda?
Cl: Właśnie… Na dodatek ciekawe
jest co TAKIEGO zrobiła, że ją wyrzucili.
F: Tego się dowiemy. Zajmijmy
się poszukiwaniami.
C: Taaa. Tylko od czego zacząć…
F: Wiemy, że to wampir, więc
może zwyczajnie sobie „wisi” gdzieś w aucie?
Cl: Ok. Poszukajmy. Samochód
chyba nie jest zamknięty.
<szukają>
F: PATRZCIE!
C i Cl: Ooo
Cl: Chyba zguba się znalazła.
<mówi na widok małego stworzenia wiszącego głową w dół i patrzącego na nie
przestraszonymi oczami>
Wampirka: <zmienia się w
postać człekokształtną> Yyy… Cześć…
F: Hej, Twoje koleżanki Cię
szukają.
Wamp: Koleżanki to za dużo
powiedziane…
F: Hmm. Rozumiem… Dobra laski,
będziemy tak tu siedzieć czy może pójdziemy do szkoły?
Wamp: No dobrze… Chodźmy.
<wchodzą do szkoły. W drzwiach
natykają się na pozostałe wampirzyce>
Ucz1: Ooo znalazłyście ją…
C: Jak widać. A Wy poinformowałyście,
kogo trzeba, że już jesteście? <pyta z ironią>
Ucz2: Tak, ale już wyjeżdżamy.
Przyjechałyśmy tylko oddelegować więźnia…
Ucz3: <walnęła ją by się
uciszyła>
C: Oklej… Żegnamy.
<odjeżdżają>
F: Idź lepiej gdzie trzeba, i
tak pewnie będą chcieli z Tobą rozmawiać.
Wamp: Ok, dzięki za pomoc
dziewczyny.
C: Jaką pomoc? Lepiej już idź. <po cichu do siebie> bo
patrzeć nie mogę na Ciebie.
[W drodze do klasy]
F: Nie musiałaś być dla niej
taka niemiła.
C: <z oburzeniem> Nie
miła?! Przecież to wampir, może miło wygląda, ale to nadal wampir.
Cl: Ej, czas pokaże, na razie
nie martwmy się na zapas. Ooo hej Draculauro! Gdzie się podziewałaś?
D: Szukałam Was. Co się z wami
działo?
CL: Miałyśmy krótkie spotkanie w
wampirzastymi i mamy w szkolę nową uczennicę przeniesioną karne z Twojego
gatunku.
D: Ooo ciekawie.
C: Noo… Bardzo.
D: <szeptem do F> A ona
co? Wstała lewą nogą z sarkofagu?
C: <prych, zarzuciła włosami
i odeszła>
Cl: Znasz ją. Nie lubi
wampirzastych…
D: No tak, do mnie też długo się
przekonywała, ale miejmy nadzieję, że jej przejdzie, bo skoro ta … jak jej na
imię?
F: <wchodząc do klasy>
Wiesz, że nawet nie wiemy. Więc co chciałaś powiedzieć?
D: No więc skoro ją tu
przenieśli, na dodatek karnie to nie może być taka jak oni, musi być… inna.
Nauczyciel: Skończyłyście
pogawędki? Proszę zając miejsca i skupić się na lekcji.
F,D i Cl: <spiorunowały go
wzrokiem, usiadły i zamilkły>
[Po zajęciach zeszły do
stołówki i zauważyły, że nowo przybyłą idzie w ich stronę na co Kleopatra
znikła bez słowa]
Wamp: <z lekkim uśmiechem> Siema dziewczyny
D: Miałam rację…
F: <zdziwiona patrzy na D>
Wamp: Eeee…
D: Witaj kochana <rzuciła się jej na szyję i objęła>
Jak dobrze mieć kogoś z rodziny w szkole.
F: Clawdeen na pewno nie przyznałaby Ci racji.
D: Oj tam…
F: Nie przedstawiłyśmy się, wybacz… Jestem Frankie, a ta co
Cię dusi to jest…
D: … Draculaura, miło mi.
Wamp: Sandra… jestem… Miło mi Was
poznać…
F: Nam również jest bardzo miło,
prawda Draculauro?
D: No jasne.
F: A Cleo się nie przejmuj… Ona ma swoje humorki. Nasza…
<mały śmiech> królowa.
<w kącie Lagoona siedzi i bawi się zupą. Nabiera
na łyżkę i wylewa z góry>
F: Chodźcie do Lagoony.
D: Laguś, co Ci jest?
L: Nic, tak tylko… myślę sobie. <podniosłą wzrok znad
miski> A to kto? Nowa rybka w stawie?
S: <uśmiechnęła się> Jestem Sandra. <podała rękę
L> Miło mi.
L: <odwzajemniła uścisk> A wie ktoś dlaczego Cleo się
tak dąsa… To jej naturalne zachowanie, ale teraz to już przesadza.
F: Obraziła się na nową. A, że Sandra jest wampirzycą nie
daje jej spokoju.
D: Ech…
S: Spoko, nie pierwszy raz spotykam się z takim zachowaniem,
co do mnie i tych z mojego gatunku. Przywykłam, lecz nie powiem, jest mi
przykro.
F: A za co Cię wywalili tamtej szkoły?
D: <stanowczo spojrzała na F>
F: Eee… jak nie chcesz to nie mów.
C: <oparła się o D i F> Ale i tak się dowiemy.
D i F: Cleo?! Co Ty tu robisz?
C: A tak przechodziłam… i pomyślałam, że sprawdzę jak mają
się moje STRASZYCIÓKI! <zaakcentowała>
S: <lekkie przerażenie> Wiecie co, chyba muszę jeszcze
sprawdzić wykaz książek… To na razie. <powoli odchodzi>
C: <idzie za nią kawałek, aż w pewnym momencie wyprzedza
ją i zachodzi drogę> Spróbuj je skrzywdzić wampirze, a inaczej porozmawiamy.
Przyszłaś do nas ze Szkoły Kłów, a ja wiem na co Was stać…
S: NAS?! Nie jestem taka jak oni… dlatego mnie wywalili.
Chciałam być miła, a skoro masz takie zdanie o mnie jeszcze nic o mnie nie
wiedząc to <tryknęła ją palcem w ramie> lepiej uważaj.
C: Chcesz mnie przestraszyć?! <oparła pięści na
biodrach>
S: <założyła ręce na piersi> Ty zaczęłaś <wredny uśmiech>
C: <lekko rozdziawiła usta> To JA tu jestem królową,
plebsie!
S: <z ironią> Oh, niech pani Wilka, Cudna i
Najmądrzejsza z pośród małych, brzydkich i głupich pozwoli mi odejść…
<odeszła nie odwracając się>
C: <patrzy na odchodzącą S ze zdziwieniem>
[Zaskoczona wraca do
stołówki, ale nikogo tam nie zastaje. Idzie na piętro gdzie spotyka
przyjaciółki nad książkami]
D: O hej… Gdzie byłaś?
C: Nigdzie…
D: Chyba nie chcesz narobić
sobie wrogów?
C: Wrogów? Co jedna mała
wampirza istota może mi zrobić? <pyta z ironią>
D: Wiesz, ona wygląda na miłą,
ale lepiej jej nie denerwować, bo możesz się zdziwić.
C: Dobra… Dobra…
D: <w myśli „taaak, ja sobie
gadam a ona ma mnie gdzieś”>
[Nagle słychać przeraźliwy damski krzyk]
Ktoś: Aaaaa ratunku! Zabierzcie to COŚ!
C i D: <przerywają dyskusję.
C,D,F i Cl: <spoglądają w
miejsce krzyku i widzą wyłaniającego się zza automatu przestraszonego Jacksona
z „czymś” na głowie>
F: Jackson! Co się stało?
J: Frankie! Zabierz to ze mnie! <biega jak wypłosz>
F: <zdejmuje z niego
nietoperka> „Oho Sandra” <pomyślała> Spokojnie, już wszystko ok.
J: <dalej wystraszony> Dz,
Dz, Dzięki…
F: <trzyma nietoperza na rękach> Dlaczego miałeś
Sandrę na głowie?
J: Ty chyba żartujesz?! Pytasz tak jakbym <pokazuje
stworka> to –to – to, jakbym sam sobie na głowę położył! <chwila
zastanowienia> Zaraz Ty TO nazwałaś „Sandra”?
F: To jest nasz nowa koleżanka…
J: To jest potwór, a nie koleżanka.
Cl: Potwór, potwór… to jest Monster High. Tu wszyscy
jesteśmy potworami.
J: Ale nie w takim sensie… bo to jest zwierze…
C: <zachichotała> Wreszcie ktoś to pojął.
D: Cleo! Przestań. Też mogę się zamienić w nietoperza, to
uważasz, że jestem zwierzęciem?
C: <zamotał się w zeznaniach>
F: <zwróciła się do toperka> Dlaczego nie zmienisz się
w „człowieka”? <pokazała palcami cudzysłów>
S: <jako nietoperz> Iii- ii- i <smutne oczy>
F: Coś Ci jest?
S: <jakby przytaknęła>
D: Może pójdziemy z nią do Szkolnego Szamana?
F: Dobry pomysł. Cleo, Clawdeen? Idziecie z nami?
C: Nie, mam ciekawsze zajęcia.
Cl: Niby jakie? Heheh
C: Przygotować ściągę na gegrę.
Cl: Oho, ho, ho, to ja Ci pomogę w przygotowaniach.
C: Hehe, wiedziałam.
F: To my Draculauro pójdziemy, tak?
D: Tak, chodźmy.
[U Szkolnego Szamana]
SzSz: Czego?
F: Dzień d-dobry, mamy tu nietoperza.
SzSz: A co ja weterynarz?
D: W sumie to trochę tak. Jak kiedyś przyszła tu Clawdeen to
sobie Pan poradził.
SzSz: CISZA!!!
F i D: Tak jest.
SzSz: I co z tym nietoperzem?
F: Podejrzewamy, że to nasza koleżanka wampirzyca. Zamieniła
się i nie może wrócić do zwykłej postaci.
SzSz: Pokaż mi no to.
D: Ej, nie to, tylko ją!
SzSz: A jak okaże się, że to nie jest wasza koleżanka, a na
dodatek samiec, to też mam mówić „Podaj mi ją”?
D: Y… no wtedy to nie.
SzSz: Dobra. <przewrócił oczyma i złapał jedną dłonią prawie
całego nietoperza>
F: Ostrożnie! Proszę?
SzSz: <chwilę pooglądał stworka> To jest klątwa.
F i D: Klątwa?!
SzSz: Tak, klątwa.
F: Ale jak to klątwa?
SzSz: Jak jeszcze raz któraś z Was powie „klątwa” to sama
poczuje ją na sobie.
F i D: <głośno przełknęły>
SzSz: To bardzo stara <wredne spojrzenie> klątwa.
Pochodzi z ok. trzytysięcznego roku przed naszą erą. Mogę podać antidotum, ale
najpierw muszę je zrobić. Przyjdźcie do mnie za 2 godziny.
F i D: Dobrze. Dowidzenia.
[Poszły do Jacksona, który siedział w sali
komputerowej]
F: Cześć Jackson!
J: Cześć Fan… <jak zobaczył stworzenie na jej rękach to
tak się przestraszył, że aż spadł z krzesła na glebę>
F: Jackson? Nic Ci nie jest?
J: Nie podchodź z tym CZYMŚ!
F: Ale to jest Sandra.
J: Nie! Nie chcę wiedzieć.
D: Za dwie godziny wróci do normy.
S: <wzbiła się i poleciała gdzieś>
F: Widzisz, co narobiłeś! Uraziłeś ją! <pobiegła za
fruwajką>
D: <pokręciła głową>
[Draculaura poszła poszukać Cleo]
D: Cleo! Dlaczego rzuciłaś klątwę na Sandrę?
C: Ja? Klątwę? Proszę Cię!
G:
Yyyhheyyhy
C: Cicho
Ghoulio.
D: Oh <wielkie zdziwienie> Jak mogłaś! Dlaczego jej
nie ufasz?
C: <milczy>
D: Ech, wiedziałam… <wyszła>
[Frankie znalazła Sandzię i idzie z nią korytarzem]
R: Siema Frankie! Co tam niesiesz?
F: Koleżankę <pokazuje ją>
R: Aaa <przestraszył się> Aaaa <uciekł>
F: Echhhh widać, że rodzina…
S: <wzleciała i nagle zamienił się w człowieka> Ach
<jęknęła>
F: Dobrze się czujesz?
S: Nie za bardzo…
F: Idziemy do Szamana?
S: Nie, nie trzeba. Co za wredna żmija?
F: Kto? Ja?
S: Nie, <uśmiechnęła się> nie Ty. Ta cała Cleo…
F: Tak… Ona jest… specyficzna.
S: <zatoczyła się>
F: Wiesz co? Może lepiej usiądź. <posadziła ją pod ścianą
na podłodze>
S: Dzięki… Usiądziesz obok mnie?
F: Jasne <z uśmiechem siadła> Mogę o coś zapytać?
S: Heheh, też chciałam zadać to pytanie. A więc odpowiedź za
odpowiedź. Wal śmiało.
F: Hehe, Jak to się stało, że wylądowałaś na głowie
Jacksona?
S: Ech, głupia sprawa. Przemieniłam się, bo chciałam jak
najszybciej zatrzeć za sobą trop… Przyzwyczajenie ze starej szkoły… I jak już
tak leciałam to zakręciło mi się w głowie i łup… Dalej tylko pamiętam jak mnie
z niego ściągałaś.
F: Wow. Na pewno nieźle tak jest sobie latać. Dobra, teraz
Ty pytaj.
S: Ten chłopak, na którego spadłam i ten w sali komputerowej
to ten sam gość?
F: Tak.
S: On zawsze jest takim wypłoszem czy zareagował tak na
mnie… jak zazwyczaj wszyscy… <posmutniała>
F: Nie. Przestań. Oprócz Cleo to nikt tu nie ma Cię za wroga.
A Jackson … Może boi się nietoperzy… nie wiem.
Przecież nie widział Cię w normalniej postaci to nie wiesz jaka jest
jego reakcja na Twoje prawdziwe “ja”. Nie przejmuj się nim, to normals. Oni nie
są jeszcze tak bardzo przyzwyczajeni do nas. Aha, i uważaj na jego kuzyna, Rosa
Palonego, tego co uciekł zaraz przed Twoją przeminą w człowieka.
S: <smutno> Uciekł… Ech…
F: Ale nim to się nie przejmuj. Kim jak kim, Ale nie nim.
Dobra, to mam jeszcze jedno pytanie <entuzjazm> ale obiecuję, że
ostatnie.
S: Dawaj.
F: Dlaczego Cię karnie
przenieśli?
S: <zmieszana mina>
Pomogłam normalnemu.
F: <ze zdziwieniem>
NORMALNEMU?! Ale w Wampirzyceum nie ma normalnych…
S: No wiem, ale daj mi skończyć…
F: <cicho przytakuje>
S: Zagubił się i wlazł do naszej
szkoły… A, że ja nie jestem jak inni, to co miałam go tam zostawić? Wzięłam i
pomogłam mu się wydostać… Niestety nie umknęło to uwadze dyrekcji. Zamieszanie,
przenoszenie, wszystko i nic… W ciągu niecałych 2 tygodni zostałam przeniesiona
tu, do Was… i oto jestem.
F: Jeej…
S: Taaak, jej.
F: A jak wyglądał, ten normals?
S: <mini zacieszyk> A co?
F: Nie, nic. Po prostu nie widziałam zbyt wielu normalsów.
S: Ech, jakby go opisać… wyglądał jak opalony, bezkłowy
wampir.
F: Opalony? Wow…
S: Ale nie tak bardzo. Po prosty miał ciemniejszą karnację
od mojej. Nie taki jak Clawdeen, albo ta cała Cleo. Coś pomiędzy.
F: Achaaa… Taki nijaki, ale mimo
to ładny?
S: Czy ja wiem? Taki normalny, normals.
F: Oj bo ty widzisz ze swojego
nietoperkowo-wampirzego punktu widzenia. Spróbuj czasem spojrzeć na to wszystko
troszkę inaczej.
S: Tylko problem w tym, że ja
chyba inaczej niż tak wampirzo patrzeć na świat nie umiem…
J: <nadchodzi Jackson> Cześć Fran… <potknął się,
ale w ostatnim momencie udało mu się złapać równowagę>
F: Jackson! Żyjesz?
J: Nie, umarłem…
S: <po cichu, pod nosem> Ty lepiej nic nie mów o
chodzących umarłych.
F: Mówiłaś coś?
S: Nie, nic.
J: <spojrzał na siedzącą pod ścianą dziewczynę> To
jakaś nowa uczennica?
F: Tak <westchnęła> No przecież mówiłam, że doszła
nowa.
J: Mówiłaś, że „nową koleżanką” jest nietoperz.
F: Tak, to ona!
J: Nie, nietoperz.
S: Jak nie toperz to kto?
F i S: <wpadły w śmiech>
J: <nie wie, o co chodzi>
F: <po skończonym napadzie
śmiechu> Nietoperz na twojej twarzy równa się ta dziewczyna co tu siedzi>
J: <strach miesza się z
przerażeniem na jego twarzy> Aha… okkeej…
S: Także spokojnie, nie musisz
się mnie bać. <uśmiecha się>
J: W sumie to nie jestem pewny czy nie mam się bać
<mrugnął do S>
F: Zaufaj mi. Naprawdę nie ma
się kogo bać. <idą korytarzem, rozmawiają, napotykają Draculaurę>
F: Hej, znalazłam Sandrę. Gdzie
Cleo?
D: Nie wiem, była na górze jak
ją ostatnio widziałam. To ona zamieniła Cię w nietoperza.
J: <słysząc to skulił się>
S: Sama się zamieniłam, przez nią nie mogłam wrócić do
człowieczej formy.
F: Wynikł między Wami jakiś
konflikt?
S: Miałyśmy małą wymianę zdań…
ale chyba nie powiedziałam nic co by ją mogło urazić.
D: Ją akurat bardzo prosto
obrazić… Ale dobra, idźmy może na lekcje, co? Chyba już czas.
S: To do zobaczenia. <oddala
się z Jacksonem>
<D i F idą do klasy.
Widzą Cleo siedzącą samotnie. Podchodzi do nich Lagoona>
L: A jej co?
F: Miała małą sprzeczkę z
Sandrą.
L: Sandrą?! <pyta ze
zdziwieniem>
F: Nie pamiętasz? Mamy nową koleżankę. Wampir-Sndra.
L: <uśmiecha się do D> Noo tak… Rozumiem, że to przez nią nasza Kleopatra taka
naburmuszona?
D: Niestety… Ale co poradzić.
Nauczyciel: Skończyłyście
konwersacje?
D, F i L: <przytakują i
zajmują miejsca>
[W tym samym czasie, S i J]
S: Mam nadzieję, że się do mnie przekonasz…
J: Jeśli nie będziesz mi
wlatywać na głowę i mnie straszyć to może…
S: Naprawdę jest mi przykro i przepraszam Cię za to. Nie
chcę się usprawiedliwiać, ale to wina Cleo…
J: <nie rozumiejąc> To
przez nią jesteś zwierzęciem, czy przez nią na mnie wylądowałaś?
S: <oburzyła się> Nie jestem zwierzęciem! Cleo rzuciła
na mnie klątwę przez, którą nie mogłam się zczłowieczyć i straciłam
przytomność… i upadłam na Ciebie.
J: Upadłaś?! To była napaść w
biały dzień! <uspokaja się> ale skoro taki był obrót sprawy, co jest dla
mnie trochę niepojęte i staram się to zrozumieć, ale wybaczam.
S: Oh dzięki wielki łaskawco! <śmieje się uroczo>
J: <stoi zakłopotany> Nie
idziesz na lekcje? <pyta nieśmiało>
S: <zauważyła, że się zarumienił> Wiesz, że jesteśmy w
tej samej klasie? <jeszcze większy uśmiech>
J: <zarumienił się jeszcze
bardziej> Oo… Nie wiedziałem.
S: <uśmiecha się i prowadzi
go do klasy>
[W trakcie lekcji]
S: <mówi szeptem> Jaka w
zasadzie jest ta wasza szkoła?
J: Dość… specyficzna. Jak już
zdążyłaś zauważyć. Ja z resztą też dużo nie wiem. Myślę, że Frankie będzie coś
wiedziała. Ją spytajmy.
S: Ok.
[Po lekcji. Przerwa]
J: I jak tam Ci się podoba
pierwszy dzień w szkole?
S: Hmm… Pomijając kilka
nieszczęśliwych wypadków, nie jest źle. A Tobie jak tu jest? Ile już tu
chodzisz?
J: Od niedawna, jakiś miesiąc, dwa.
S: Ale wiesz co nieco co tu się wyrabia?
J: No tak trochę. Jakby co to możesz prosić o pomoc…
postaram się pomóc.
S: <uśmiechnęła się szeroko> Dzięki… <chciała
jeszcze coś powiedzieć>
J: <przerwał jej> Tylko w ludzkiej postaci. Nie jako
latający stwór.
S: Ołkejjj… Pójdziesz ze mną do strachoteki?
J: Oczywiście. To musimy zawrócić.
S: Czy Ty też zauważyłeś, że jest tu strasznie gorąco?
J: „Do strachoteki idzie się przez główny zawór ciepła”
<pomyślał> Wiesz co… chyba Cię nie odprowadzę…
S: Jackson? Co się z Tobą dzieje?
J: Nic… <uciekł>
S: Jackson!
J: <pobiegł w chłodniejsze miejsce>
S: <zamieniła się w nietoperza i poleciała za nim>
[Podziemie – Piwnica szkolna]
J: <siedzi pod ścianą (emo)> Co się ze mną dziej?
Dlaczego?! Nie chcę tak żyć.
S: <przycupnęła na belce stropu>
J: <przeżywa coś tam dalej>
S: <przemieniła się i zeskoczył zaraz przed J jak
ninja>
J: Aaaa <przestraszył się> Sandra! Nie strasz mnie…
S: Myślałam, że nie mam Cię straszyć swoją nietoperzową
formą… to jestem…
J: <przerwał jej> Wyskoczyłaś jak… Nietoperz z pod
sufitu. <śmiech>
S: <śmiech> Dobra, to teraz gadaj co Ci jest!
J: Nic, naprawdę.
S: Nie oszukasz mnie.
J: Echhhh <chwila ciszy> No dobra, ale nikt o tym nie
wie…
S: Spoko, potrafię dochować tajemnicy.
J: <lekko zakłopotany>
Więc… Mam coś takiego, że… kiedy przebywam w miejscu gdzie jest zbyt gorąco to
zamieniam się w dziwadło…
S: Dziwadło…?
J: Kompletnie nie jestem sobą.
Nie panuję nad tym, wszystko dzieje się samo z siebie.
S: <lekko przerażona>
Niesamowite…
J: Wiem, ale równie
przerażające.
S: <uśmiecha się>
To z jakiego gatunku potworem jesteś?
J: <speszył się> Potworem… nie
mów tak o mnie… to dla mnie tak samo nie miłe jak dla Ciebie to, że mówi się o
Tobie jak o zwierzęciu.
S: Ok…
J: Odpowiadając na Twoje
pytanie. Nie, nie znam mojego gatunku… Nie wiem nawet czy coś podobnego do mnie
już kiedyś się pojawiło.
S: To może pójdziemy po lekcjach
do szkolnej strachoteki i trochę poszperamy?
J: No oki… skoro kimś takim
jestem trzeba by dowiedzieć się czegoś o sobie samym.
[Idą na zajęcia]
. . .
[Po lekcjach]
<idą do biblioteki>
S: <wpisuje w wyszukiwarkę
„Jekyll”> Spójrz! < pokazuje mu wynik wyszukiwania>
J: Cóż to?
S: Znalazłam jakiegoś… Henryka
Jekylla. Twój krewny?
J: Hmmm.. Chyba tak… Mama nie
wiele mi mówiła, ale z tego co słyszałem to chyba mój dziadek… A co o nim
piszą?
S: <pokazuje mu artykuł>
J: <czyta, doszedł do słów
„popełnił samobójstwo” i… zemdlał>
S: <spanikowała lekko, oblała
go szklanką zimnej wody, którą o dziwo miała pod ręką>
J: Co… się stało?
S: Zemdlałeś!... Nie strasz mnie
tak więcej!
J: Sorry, ale tak się składa, że
wie wiem kiedy zemdleje. <mówi z lekkim gniewem> A czemu zem.. Aaa
samobójstwo.
S: Taa… ale nie piszą czemu to
zrobił.
J: Zastanawiające, ale może to i
lepiej… A wiadomo co mu było?
S: Nie za bardzo… ale piszą coś
o rozdwojeniu osobowości, ale jest tego niewiele.
J: Rozdwojenie powiadasz… „Co to
jest to ja akurat wiem”
<po pewnym czasie>
S: Dowiedziałeś się czegoś
nowego? <pyta, gdy idą do drzwi wyjściowych, gdyż Jakson stwierdził, że wie
wystarczająco wiele>
J: Noo.. to, ze zabił się sam a
nie umarł naturalnie.
S: Hmmm… Przykre.
J: Obym ja tak nie skończył.
<mówi ze smutkiem>
S: Nie martw się, całe życie
przed tobą! „Teoretycznie” <dopowiedziała w myślach>
J: Taa… Odprowadzić Cię do domu?
<pyta aby zmienić temat na bardziej przyjemny>
S: Taaak… Mieszkam całkiem
niedaleko stąd. <uśmiecha się przyjaźnie>
[Poszli se]
J: <idzie i zaciesza>
S: Wiesz co? Głodna jestem, Po drodze jest jakiś bar.
J: Spoko. Tylko nie zamów sobie jakiejś krwi czy czegoś
takiego.
[Po chwili doszli do baru]
S: To co chcesz?
J: Jaką pizze małą czy cuś.
S: <zamówiła dwie sztuki z keczupem>
J: <wziął jedną i zabrał się za papusianie>
S: <również rozpoczęła konsumpcję. Nie odeszli zbyt
daleko, gdy nagle…>
J: <… potyka się i mordą w keczup>
S: Jackson! Co się stało?
J: <podnosi twarz z pizzy i patrzy na S psimi oczkami>
S: <próbuje powstrzymać się od śmiechu>
J: Tak, jasne, śmiej się <aż kipi z niego ironia>
S: <wyjmuje chusteczkę i próbuje otrzeć mu twarz>
J: <zarumienił się, ale i tak keczup wszystko zakrył>
S: <palcem ściągnęła trochę keczupu z twarzy J i zlizała
go z palca (takie seksi miało być)> Dobry ten keczup…
J: <burak na ryju totalny>
S: <nie wie co powiedzieć,
stoi jak słup soli> <daje mu chusteczki> Lepiej już wyglądasz, ale idź
do łazienki i się ogarnij.
J: <idzie. Po chwili
wraca> Lepiej?
S: O wiele. <uśmiecha się>
„Teraz to wygląda słodko”
[Idą dalej]
J: <znowu się potyka>
S: <jej wampirzy zmysł pomógł go złapać i nie wyglebał
się na twarz> Co jest? Ty zawsze się ciągle potykasz? „Jaki on uroczy, taka
słodka ciapa”
J: Nie… nie zawsze… ale często… od jakiegoś czasu. „Jak
Ciebie poznałem”
S: Wiesz co? Może wpadniesz do mnie na chwilkę?
J: <myśli>
S: Oj proszę… chodź…
J: <finking>
S: Noo… przecież Cię nie zjem. <wysuwa ząbki> <Ona
potrafi chować kły, wyglądają wtedy jak zwykłe zęby>
J: Dobra… ale… <nie zdążył dokończyć, bo ta go szarpnęła
i posz-li>
[Przed jej domem]
S: To tu, chodź.
J: Ale na pewno mogę?
S: Jakbyś nie mógł to bym Cię nie zapraszała, noo nie?
J: Jak ja kocham pytania retoryczne ociekające ostrą ironią.
S: Nie chwal się, że znasz takie wyrafinowane słowa.
J: Heheh
S: <weszli, tzn. ona go wciągnęła, bo ta gapa nie miała
odwagi sama wejść> <zaprowadziła go do pokoju>
J: <wlazł i zgodnie z poleceniem usiadł na kanapie>
<zobaczył wiszącego na lampie sztucznego nietoperza i zemdlał (znowu)>
S: Aaaaachaaaa <przykucnęła obok i patrzy na niego>
„Jaki on bezbronny… ”<oblizała się> ABRh- najrzadsza grupa krwi… pycha…
<już się schyla by go ukąsić> <ogarnęła się i strzeliła sobie w twarz>
„Sandra, opanuj się!” <zaczęła go budzić> Jack-sooon! Jack-soooon!
J: <ocknął się> Co się stało?
S: Zemdlałeś… Znowu!
J: Oj wybacz, wiesz, że się boję tych… wisielców.
S: Wisielców? Ooo tego jeszcze nie słyszałam. Dobreee.
J: Czasem coś uda mi się powiedzieć.
S: <śmieje się tak, że zaraz prawie padnie>
<usiadła obok niego dalej się śmiejąc, po chwili oparła mu się o ramię i
zaczęła wracać do normy>
J: „Jeny… jak ona ładnie pachnie, tak tajemniczo, ale słodko
na swój sposób” „Dlaczego tu jest chłodno? Jak potrzebny jest DJ to nigdy go
nie ma” <pogłaskał ją po włosach delikatnie>
S: <ogarnęła się do końca> <wyprostowała się i
spojrzała mu głęboko w oczy> „Jakie on ma śliczne niebieskie oczy”
<prawie doszło do pocałunku>
J/Dj: <jakimś dziwnym trafem zrobiło się mu tak ciepło,
że się przemienił>
Dj: Cześć słonko! <przysunął ją do siebie tak mocno, że
ta rozpłaszczyła mu się na klatce piersiowej>
S: Ej… Co jest?... Chwila <odsunęła się na tyle ile
mogła> Jak jeszcze raz powiesz do mnie słonko to Ci promienie dupą wyjdą,
Jackson!
Dj: Jackson? Nie ma tu takiego… Tu jest tylko
<entuzjastycznie wstał> Didżej Hyde!
S: Dobra Panie Hajd, ale teraz usiądź.
Dj: <zgasiła go> <powoli usiadł>
S: <złapała go za muszkę i przysunęła go do siebie>
Dj: „Jeszcze nigdy żadna dziewczyna mnie… mnie tak… mnie
nie… onieśmieliła…”
S: <położyła mu zimne jak lód ręce na policzkach>
<cicho powiedziała> Co Ci jest?
Dj/J: <zmienił się> Sandra!
S: Jackson!
J: Sandra!
?: Gryyyw
J: Co to było!?
S: Ooo <podeszła w stronę warkotu> Patryś! <podniosła
ślimaka o wysokości 25 centymetrów>
J: Ślimak! <zemdlał>
S: Echhhh <do ślimaka> Oj mój Patrysiu, myślałam, że
śpisz!
Pś: Gryyyyw
S: <przytuliła go>
Pś: <wpełznął jej na ramię i zaczął warkoczyć>
S: <z cicho warkoczącym ślimakiem na ramieniu znów cuci
Jacksona>
J: Znów zemdlałem? ŚLIMAK! <krzyczy>
S: <przytakuje> Cicho! To
tylko małe zwierzątko.
J: MAŁE? To jak Twoim zdaniem
wygląda duże?
Pś: Grrryww.
J: <panika w oczach>
<znów zbiera się do mdlenia>
S: <łapie go> Opanuj że
się! <krzyczy łapiąc go> Rozumiem nie lubienie i strach przed
nietoperzami, ale ślimak?
J: To jest ślimak gigant! A nie
jakiś tam taki sobie zwykły winniczek.
S: Nie gigant, tylko nie gigant!
Obrazisz go. Jest po prostu ciut innych rozmiarów niż reszta.
J: Oj przepraszam. Nie sądziłem by to coś miało jakieś
uczucia.
Pś: <przeskoczył z S na J i ugryzł go>
J: <trzyma rękę ze ślimakiem na niej i trzącha by go
zrzucić> Aaaa <wrzeszczy jak szalony i biega po pokoju>
Pś: Gryyyyw.
J: Sandra, weź go!
S: Nie, dopóki go nie przeprosisz.
J: Dobra, dobra, przepraszam.
S: Nie mnie tylko jego.
Pś: Gryyww.
J: <przysuną do siebie rękę tak, że patrzył w oczy
Patrykowi> Prze-pra-szam.
Pś: <gdy J miał oczy na wysokości jego szperaczy ten go
pocałował… po ślimaczemu oczywiście>
J: <jak się odklejali od siebie to aż było wielkie
cmoknięcie>
S: Uhu Jackson, Twój pierwszy pocałunek, co?
J: „Wolałbym z kimś innym” <popatrzył na nią>
S: <patrząc na J bierze z
jego ręki ślimaka> I co? Nie był tak strasznie, nie?
J: Niee… Ale obślizgle.
S: <trochę oburzony wzrok>
<Odkłada Patryka na miejsce>
J: Jak tam podobał Ci się
pierwszy dzień w szkole?
S: Powiem, że pełen wrażeń, ale
ogólnie szkoła i ludzie w niej wydają się przyjaźni i mili.
J: To dobrze, że chociaż Tobie
się tu podoba.
S: A co Ty w tej szkole złego
widzisz?
J: W szkole nic, ale ludzie w
niej wydają się … mało przyjaźni… oczywiście pomijając Ciebie. <dodał z
uśmiechem>
S: Miło mi to słyszeć. Chcesz
coś do picia?
J: Hmmm…
S: To ja przyniosę coś. <poszła do kuchni>
J: <gdy upewnił się, że ona go nie usłyszy, podszedł do
Patryka i powiedział doń> Jaka jest ta Twoja właścicielka? Polubiłaby
takiego kogoś jak ja?
Pś: Gryyww. <ugiął oczy, jakby przytakiwał>
J: Dzięki. <pogłaskał go po wyłupkach>
Pś: Gryw. <zadowolony, przymila się do niego>
J: Nawet fajny jesteś… jak nie gryziesz.
S: <weszła z dwiema szklankami Pepsi> Co tam mnie
obgadujecie?
J: <speszył się>
Pś: <zmarszczył się, czyli schował lekko oczy>
S: Co Patrysiu? Ten niedobry Jackson znów Cię stresuje?
J: Ej… To on mnie zestresował i na dodatek urzarł!
S: Ale daliście sobie buzi na zgodę.
Pś: Gryyyww. <przytaknął>
J: A tak a pro po tego wytrzeszcza…
Pś: Gryyyyyw.
J: Jak to zrobiłaś, że ona tak mocno nie śluzuje, jakoś potrafi
się przyssać.
S: Hehehehe. On tak już ma, nic nie robiłam z tym. To po
prostu Patryś. Ślimak Ogromniak Nie Śluzujący.
J: Śluzujący, śluzujący, ale słabo.
Pś: <poszedł się schować>
[Następnego dnia w szkole]
Hmmm ciekawe....................
OdpowiedzUsuńJee, przeczytałam całe! I to w postaci jak to sama nazwałaś, dramatu, którego w szkole wręcz nienawidziłam, ale jak widać jak jest ciekawe to można się przemóc. Podoba mi się to ^^ Twoja postać się szybko wpasowuje w środowisko Monster High. Sama myślę nad zrobieniem OC na podstawie mojej osoby. Ale ciągle się zastanawiam czy to będzie wampir czy wilkołak...
OdpowiedzUsuńI życzę szybkiego powrotu do zdrowia ;)
Dzięki :)
UsuńJak to przepisywałam to zdałam sobie sprawę z tego, że cały zeszyt, czyli ok 200 stron dzieje się w przeciągu miesiąca, a może nawet krócej.
A masz w planach czytanie kontynuacji? heh
Tak, raczej tak. Już się powoli wciągam w Twoją historię i będę chciała wiedzieć co było dalej :P
Usuń