07 października 2014

Książka cz. 6 + Sklepowo + Nowa OC



Siemaaa. Wiem, że już od dawna miały pojawić się księżniczki z SEA, ale jestem na etapie focenia Draci, a do Franki chciałabym zrobić historię ze szponem, ale do tego potrzebuję swojej lalki, która ostatnio bardzo ciężko przędzie. 

Na początek chciałabym dać kolejny fragment scenariusza. Pewnej mojej koleżance (która również uwielbia krwawe sceny) końcówka I tomu bardzo się podoba. 
Tak moi mili, to już prawie koniec, ale na szczęście lub dla innych wręcz przeciwnie, jestem na etapie pisania sequelu "jedynki" 

Bez przedłużania:


[...]


<walenie do drzwi>
?: Wiemy, że tam jesteś! Jackson Jekyll! Jesteś aresztowany za poczwórne morderstwo ze szczególnym okrucieństwem! Otwórzcie te drzwi! I tak tam wejdziemy, Ty decydujesz czy zrobimy to po dobroci!
S: Co się dzieje? Czego od Ciebie chcą?
J: Nie wiem, jestem niewinny!
S: Bierz Patryka i spływajmy stąd.
J: <nadal trzyma ślimaka, ale teraz przyciska go do piersi i wyskakuje oknem za S>
S i J: <biegną>
J: Dokąd uciekamy?
S: Byle najdalej, no chodź!
<znajdują jakąś opuszczoną szopę i kryją się w niej>
J: <podaje S Patryka> Pamiętasz co znaleźliśmy w Internecie o niejakim Henryku Jekyll’u?
S: Tak, ale jakie ma to teraz znaczenie?
J: Mówiłem, że to chyba mój dziadek. Rozmawiałem z mamą… Henryk to mój ojciec!
S: <zdziwienie, przerażenie, strach>
J: Tak, sam miałem taką minę, gdy się dowiedziałem. Popełnił samobójstwo, gdy miałem 5 lat. Był naukowcem, który przetestował na sobie własny eksperyment. Po tym były halucynacje i wyłączenie świadomości. Przybierał wtedy postać Pana Hyde’a. Biegał po mieście i mordował…
S: Myślisz, że też tak robisz?
J: Sądzę, że nie. Myślę raczej, że biorą mnie za mojego ojca.
S: I co teraz?
J: Nie mam pojęcia. Nie chcę Cię w to mieszać…
S: Sama się wmieszałam pomagając Ci uciec.
J: Jesteś kochana. <buzi, buzi>
S: Po za tym, Patryś już się wczuł.
Pś: <rusza oczkami jakby boksował> Gryw!
J: Z takim ochroniarzem to nikt nie jest mi groźny.
Pś: Gryw. <uśmiecha się po ślimaczemu>
<mija 10 minut, w których S zaczyna bazgrać patykiem po zakurzonej podłodze>
J: Co Ty robisz?
S: Próbuję zrobić jakiś plan, aby wyjść z tego cało.
J: Naprawdę myślisz, że nam się uda? To i tak nie ma sensu, powinienem się poddać.
S: Nie siać mi tu defetyzmu, żołnierzu! <mówi niczym w wojsku>
J: Tak jest, Pani kapitan! <salutuje>
Pś: <również>
S: Spocznij. <po chwili zaczęli się we 3 śmiać>
Pś: <zaczyna chodzić sobie po włościach> <wchodzi na jakiś kamyk, a ten pod jego ciężarem zapada się otwierając tajne drzwi>
J: Patryk! Coś Ty narobił?!
S: Spokojnie, zobaczymy co tam jest.
J: Ja nic nie widzę, za ciemno. Zresztą bez okularów to i jak jest jasno to gówno widzę.
S: Ale ja widzę wszystko doskonale. <wysuwa kły w złowrogim uśmiechu, a tęczówki zmieniają jej na chwilę barwę na czerwoną> Są schody na dół. <nagle wylatuje stado nietoperzy>
J: <wpada w panikę> Aaaa, weź je, weź!
S: Spokojnie, to tylko niegroźne gacki.
J: Ale są ohydne!
S: <wrednie patrzy> <znietoperzowała się i z fochem leci na dół>
J: <krzyczy za nią> Ej, nie miałem na myśli Ciebie! Ale jak jesteś w tej postaci to… nie jesteś za ładna. To znaczy… nie twierdzę, że jesteś brzydka. Ech… lepiej się zamknę…
S: <nadal ma focha> <widzi wielką bibliotekę i zaczyna przeglądać stare tomiszcza>
J: <zbiera się w sobie, bierze Patryka oraz komórkę i świecąc sobie pod nogi schodzi na dół> <oczywiście potyka się i spada z ostatniego stopnia> <telefon upada oświetlając sufit pełen pajęczyn> <głośno przełyka i zbiera siebie i komórkę> Ej Sandra, proszę Cię nie gniewaj się już. Naprawdę nie chciałem. <świeci wokół by ją zlokalizować> Hej, gdzie jesteś? <wreszcie znajduje ją>
S: <stoi sztywno wyprostowana z otwartymi ustami patrzy w księgę, którą trzyma w dłoniach>
J: Haloooo?! Jest ktoś w domu? <macha jej ręką przed oczami> Potrzebny leka…
S: <zaczyna mamrotać? …Jeden doskonały nietoperz, aby przygotować wywar przywracający siły. Gotuj na wolnym ogniu, jego smak będzie wspanialszy…
J: O czym Ty bredzisz?
S: Wywar z nietoperza. <mówi jak zahipnotyzowana>
?: Ha ha ha ha ha ha <z lekką domieszką złowrogości> Ona ma rację. Tak długo czekałem…
J: Coś Ty za jeden!
?:  <z cienia wychyla się postać starego mężczyzny> Zwą mnie Mertolies
J: Czego chcesz?
M: Czego? Nie domyślasz się chłopcze? Sądzisz, że tamten kamień pod takim małym ciężarem ślimaczka sam by się zapadł? Mogłem mu troszkę pomóc… Nie miewam tu wielu gości. A jak się trafi taki wyjątkowy jak ona… <teleportował się do niej>
S: <dalej głaz>
J: Coś Ty jej zrobił?
M: Ja? Nic… <wredny uśmiech> Nie wiem jak Ty, ale ja strasznie zgłodniałem. <zaczyna wąchać jej włosy>
J: Zostaw ją!
M: Taki piękny okaz nietoperza nie trafia się za często…
J: Zwariowałeś dziadku?! To nie jest nietoperz, przecież to dziewczyna!
M: Nie taka zwykłą dziewczyna. To wampirzyca. Dojrzała wampirzyca, która potrafi zmieniać się w nietoperza.
J: Łapy precz od niej, oblechu!
M: A, a, aaa. <kiwa paluszkiem> Też byś chciał co? Ale musisz poczekać, aż polewica będzie gotowa…
J: Jaka polew? Co? O czym Ty? Dość! <rzuca się na niego sam w to nie wierząc> <zaczynają się kotłować na ziemi> Sandra uciekaj!
S: Z u p a <jest w transie>
M: Widzisz! Ha ha ha! Ona jest już moja! Zmień się w obiad!
S: <przemienia się>
J: <zdębiał>
M: <”ożywia” kawałek sznura i związuje J> <odkrywa tajemną kuchnię z gotującym się garnkiem> Leć!
S: <leci w stronę gara>
Pś: <w tym czasie kończy obgryzać sznur, którym związany jest J>
J: <dziecko dałoby radę to rozerwać, ale z tym jego wątłym ciałkiem musiał ratować go ślimak> <rzuca się i w ostatniej chwili łapie Sandrę-nietoperza>
M: Nieeeeeeeeeeeeeee!!!
S: <leży wtulona w ramię J>
J: <sam nie wieży, że trzyma nietoperza dobrowolnie>
S: <patrzy na niego wielkimi ślepiami> I i iii
Pś: <podpełza do S-n i zaczyna tulić ją czułkami>
J: Dobra, dobra, bo ją obślinisz.
S: <puf i zmienia się w postać człekokształtną> <przytula Pś potem J>
J: Dobra, bo mnie udusisz <S puszcza go> No pięknie, chyba mi przesunęłaś trzustkę.
S: <zaczyna się śmiać> <po chwili odwraca się w stronę M> A Ty! Zapłacisz za to… <idzie niczym mafiozka> Żegnaj się z życiem… <wbija mu pazury w klatkę piersiową i wyrywa mu serce> <stoi z ociekającym krwią narządem w dłoni> Nikogo już nie skrzywdzisz. <wrzuca serce do garnka z wrzątkiem>
J: Jesteś pewna, że to było konieczne.
S: Tak. <zlizuje płynącą po przedramieniu krew i rusza ku górze>
J: <bierze Pś i szybko za nią idzie>
S: <staje na środku pomieszczenia i zaczyna się zastanawiać>
J: Coś nie tak?
S: Idziemy szukać nowej kryjówki czy zostajemy?
J: A jest tu bezpiecznie?
S: Raczej tak. Mogę iść sprawdzić…
J: Nie! <łapie ją za rękę> Już nigdzie nie chodź. <rumieni się>
S: Dobrze… <uśmiecha się serdecznie> To nawet lepiej. Strasznie chce mi się spać. Dobranoc. <kładzie się na podłodze>
J: Jest wpół do piętnastej! A Ty idziesz spać?!
S: Tak geniuszu.
J: T-to… to Ty w szkole…
S: Śpię na lekcji, a jak jest ciekawa to jak wracam do domu to od razu idę spać.
J: A jak ja wyciągałem Cię po szkole…
S: Tak, to byłam bardzo śpiąca.
J: Oj moje biedactwo. <zdejmuje sweterek i przykrywa nim ją> Ty sobie śpij, a ja będę nad Tobą czuwał.
S: Coś mam złe przeczucie…
J: <po 5 minutach znudziło mu się „czuwanie” i wyciąga telefon i zaczyna sobie grać>
S: <cicho powarkuje> Mógłbyś być ciszej?
J: Ach tak, przepraszam. <kolejne 5 min> <puka ścianę wybijając rytm>
S: Jackson, proszę.
J: Wybacz. <po 10 minutach zaczyna bawić się z Patrykiem i przemawiać do niego>
S: Jack, daj mi spać.
J: <milknie>
Pś: <cicho odpełza w kąt>
J: <po kolejnych paru chwilach, zaczyna coś oglądać, ale oczywiście mu to wypada robiąc niesamowity łomot>
S: <aż usiadła> Mieszkam sama, jedyny hałas, na jaki mogę się narazić podczas snu to charczący ślimak. Więc z łaski swojej usiądź z tą swoją hałasującą dupą i daj mi spać!
J: <siada bez słowa tam gdzie stał, podkuliwszy kolana zamiera>
S: Dziękuję.
J: <15 minut siedzi w takiej pozycji bez słowa, gdy dostrzega coś w drzwiach> Sandra… <szeptem próbuje ją obudzić> Sandra ja wiem, że mam Ci dać spać, ale… Sandra.
S: Co do chole… <spogląda w miejsce wskazywane przez J> …ry jasnej!
Zbój: <koleś wielki, ledwo mieszczący się w drzwiach> <dobywa krótkiego miecza i zamachuje się na Jacksona>
S: <w ostatniej chwili łapie go za nadgarstek> Atakujesz mojego faceta?! To mi się nie podoba… <bierz leżący nieopodal kij od miotły>
J: <zaśmiał się z broni S>
S: Ej… Ja Ci tu próbuję tyłek ratować! <odpiera ataki wroga>
J: Sory, już siedzę cicho. <bierze na kolana Pś>
S: <przewraca napastnika na plecy> <korzystając z chwili odłamuje nogą szczotkę od trzonka> Uuuu, ostre <unosi w uśmiech jeden kącik ust>
<mija 20 minut zaciekłej walki, która wydaje się trwać godzinami> <oboje padają z wycieńczenia, gdyż walka jest niezwykle wyrównana>
S: <ostatkiem sił ma mu zadać ostateczny cios, lecz Zbój robi unik i wykręca jej rękę, po czym ucieka> <lekko kwiknęła z bólu i osuwa się wprost w ramiona Jacksona>
J: Jak się czujesz?!
S: Jakbym przed chwilą stoczyła porządną walkę.
J: Kocham Twoją ironię. Ale pytam poważnie. Czy jesteś cała, czy nic Ci nie pękło, nie złamało, nie wypadło lub coś…
S: Nie wypadło! <wielkie oczy> Mam nadzieję, że bebechy mam na miejscu>
J i S: <zaczynają się śmiać>
J: A jak ręka?
S: Da się przeżyć, tylko mi ją wykręcił, to nic poważnego.
J: Ty nawet na otwarte złamanie z przemieszczeniem powiedziałabyś, że to nic poważnego.
S: Z ręką bym się zgodziła, z nogą już gorzej, bo nie ma jak chodzić.
J: Hehehe, dobra, wynośmy się stąd, bo mam już dość tego miejsca.
S: Nie będę się spierać. Patryś chodź…

[Wolnym tempem przemierzają las, gdy nagle…]

S: Jackson! Uważaj! <rzuca się przed niego osłaniając własnym ciałem przed strzałami wystrzelonymi z pułapki, którą ta gapa niechcący odpaliła> <upada z 3 bełtami wbitymi w siebie> <pierwsza powyżej splotu słonecznego, lekko z prawej strony mostka> <druga trafiła w żołądek> <trzecia nad kością miedniczą, obok wyrostka>
J: Sandra! Coś Ty zrobiła! Dlaczego?
S: Nie pozwoliłabym Cię skrzywdzić.
J: Ale dlaczego kosztem siebie samej?
S: <tylko lekko się uśmiecha i podnosi dłoń>
J: <łapie jej rękę i mocno ściska>
S: <zaczyna ciężko oddychać>
J: Jak Ci pomóc?
S: <z trudnością mówi> Tachykardia, mam odmę płucną. <kaszle> Musisz wyjąć strzały.
J: Jak odtamuję ranę to się wykrwawisz!
S: W pięćdziesięciu procentach. Jeśli je zostawisz umrę na pewno.
J: Nie chcę abyś cierpiała.
S: Już cierpię głąbie!
J: <wzdycha> Przekręcę Cię na bok. <tak zrobił> Przeszły na wylot.
S: To musisz odłamać grot.
J: Nie jest aż tak głęboko.
S: <bierze głęboki, na ile może wdech i łapie za drugi koniec strzały odłamując ją> Aaaaa <krzyk bólu> <odrzuca fragment na bok> A teraz to wyjmij!
J: Na pewno?
S: Tak, k*rwa, WYJMIJ!
J: <po wykonaniu głębokiego oddechu jednym płynnym ruchem wyjmuje strzałę>
S: <kolejny krzyk bólu>
J: W porządku?
S: <patrzy na niego groźnie> Następna!
J: <łapie koniec drzewca i odłamuje lotkę> <chwyta grot i kolejnym płynnym ruchem się go pozbywa> Została jeszcze jedna, ale nie przeszła na wylot.
S: <kładzie się na plecach i ręką szuka jakiegoś kamienia> <bierze znalezisko w dłoń>
J: Co Ty robisz?! Chyba nie chcesz? Nie! <nie zdąża jej powstrzymać>
S: <uderza mocno koniec bełtu starając się, aby ten przebił resztę tkanki> <kamień upada, a ona zwija się w cierpieniu>
J: <próbuje jej pomóc trzymając za rękę> Zaraz będzie po wszystkim kochanie. <powtarza akcję łamania i wyciągania>
S: <leży prawie bez sił>
J: Musimy jechać do lekarza!
S: Zwariowałeś! I co im powiemy? Że niby, dlaczego jestem taka pokiereszowana?!
J: Bo zostałaś postrzelona.
S: A dlaczego? Hę…? Bo jakiś psychoz zastawił w lesie pułapkę, a Ty żeś się w nią wpieprzył, a ja chciałam Cię ratować?!
Pś: <w międzyczasie podszedł do S i zwinął się obok niej w kłębek>
J: Moment! Ty jesteś wampirem, to nie możesz się napić krwi, aby się zregenerować?
S: Mogę… A skąd ja ci ją teraz wezmę…
J: <odpiął guzik rękawa koszuli i zaczyna go podwijać> Proszę. <pokazuje rękę>
S: Ty chyba żartujesz…
J: Nie, mówię całkiem poważnie.
S: Abym mogła się zregenerować wystarczająco to potrzebowałabym wypić tyle krwi, że spowodowałoby to u Ciebie wstrząs hipowolemiczny.
J: Mogę zaryzykować.
S: Nie wygłupiaj się. Niech, chociaż ktoś pozostanie trzeźwy umysłowo.
J: <patrzy na nią współczującym wzrokiem i wzdycha> <bierze do prawej ręki kawałek strzały z grotem>
S: Co Ty kombinujesz?
J: Próbuję Cię ratować… <i z całej siły wbija sobie ostry koniec w wewnętrzną część dłoni lewej ręki>
S: Nie!!!
J: <zaciska zęby i powtarza czyn>
S: <nie ma siły go powstrzymać, więc leży na plecach z zamkniętymi oczami, by nie patrzeć jak jej ukochany się katuje>
J: <ściska pięść kilkukrotnie i ustawia dłoń nad jej zmęczoną twarzą>
<kropla krwi spada na jej wargę, po czym strumień napływa jej do ust>


[...]



Sklepowo :)
Po zakupie Neighthana miałam pewien koszmar. Śniło mi się, że parę dni później pojechałam do sklepu a tam na regale obok było ich mnóstwo i to w świetnym stanie. Nie zauważyłam tego wcześniej i dlatego kupiłam tamtego "zmarnowanego" I wiecie co? Mój koszmar się spełnił! Ostatnio będąc w Kerfie obeszłam cały długi regał dookoła i co ujrzałam? Trzech Neighthów i jeszcze dwóch Billych... 
Były również te panie. Cena już nie taka piękna, bo ok 115 zł

  
   

Cena NS, czyli też i Billego. 
Mimo tego wszystkiego, cieszę się z tych modeli jakie mam. Smerfik jest spoko, a Neighth? Neighth ma swój charakter nawet z wadami na twarzy. Cóż nie każdy musi być idealny, prawda? Dewiza Monster High'a. 


 W Smyku było łóżko Apple, bardzo mnie zaintrygowało, a zwłaszcza schowek w poduszce. Zarąbała Dexowi pingle? A niby taka święta ;)



Moja wolność się skończyła. W sobotę miałam pierwsze zajęcia z florystyki i już były praktyki. Mieliśmy robić przypinki do butonierki i bransolety dla świadkowej.


 Taki krzaczek zawinęłam. Biedactwo strasznie się obsypywał. Żal mi tych roślin, dlatego wolę tworzyć ze sztucznych. 


  A to bransoleta. Jest niedokończona, bo zabrakło czasu. Powinnam tam włożyć jeszcze jakieś zielsko i owinąć całość wstążką.




Ostatnio trochę się poznęcałam nad moim psem i ubrałam go w swój fartuch. Czyż nie słodki Doktor Fafik?




Wracając w niedzielą ze sklepu zauważyliśmy tą piękną lożę VIPowską. Fotele zwrócone były w stronę orlika na, którym często grają meczyki. Nawet na bogato by były dwie sztuki XD



I na sam koniec chciałabym przedstawić Wam:


Patsy Legba, Papa Legba to jej ojciec, który jest bogiem-duchem z religii voodoo.
"Uwielbiam biżuterię, im więcej, im bardziej brzdękająca tym lepiej. Mam to po tatusiu. Nie pogardzę piórami oraz kośćmi, nigdy nie wiadomo czy nie przydarzą się do odprawienia jakiegoś rytuału. Wiecznie towarzysząca mi laska nadaję elegancji, ale lubię również zwiewne szorty, dające mojego własnego, dziewczęcego uroku."

Patsy wygrała w konkursie "New Monster In School" Długo nie miałam pomysłu na narysowanie czegoś na ten konkurs, ale w najmniej spodziewanej chwili piekielne czeluści zesłały na mnie wenę. Ten rysunek jest jak dotąd jednym z najbardziej praco- i czasochłonnych rzeczy wykonanych przeze mnie w SAI'u. 12 godzin nad tym siedziałam... Jest to też pierwsza praca w SAI'u którą kolorowałam, bardziej cieniowałam za pomocą tabletu.

Rzecz która bardzo nie podoba mi się w tej pracy jest, to to, że dziewczyna jest tak strasznie chuda. Bardzo mnie kusiło, aby ją lekko poszerzyć, ale miałam wykonać pracę na "bazie" więc wolałam nie ryzykować.
A najbardziej podobają mi się jej oczy, są takie hipnotyzujące. Wykonane identyczną metodą co większości oficjalnych artów Monsterek.



A jak Wam podoba się Patsy? Jesteście na bieżąco z opowiadaniem, podoba się Wam?
Czy przypadkiem nie przesadzam z pytaniami? 
PoZdrawiam

7 komentarzy:

  1. Opowiadanie - świetne,
    Piesek - słodki,
    Patsy - piękna :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Fafik Dziękuje.
      I raz jeszcze ja dziękuję.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Raczej wątpię, bo nie ma odpowiedniego koloru ciała, jedynie Clawdeen, ale ona ma uszy. A tak żeby przemalować, to to kiepski pomysł, bo pomalowana np. farbą akrylową traci swoją ruchliwość. Może kiedyś kupię jakiś podróbki i pomyślę, jak na razie nadal szukam odpowiedniego ciałka dla Any i nie mogę znaleźć nić w normalnej cenie.

      A spodobała Ci się Patsy? :3

      Usuń
  3. A kiedy nowa rozpiska? Nie mogę się doczekać *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właściwie to sama nie wiem, jeszcze nie mam zdjęć do do historii z Franką SEA... Tak... nadal się za to nie wzięłam. "Mam" nowe simsy, słowo "mam" zostało specjalnie użyte w cudzysłowie, przez co jakoś tak straciłam zapał do innych rzeczy. Zapewne się nagram i za 2 tyg wszystko wróci do normy, ale postaram się wstawić rozpiskę w tygodniu.

      Usuń

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, są one dowodem na to, że blog jest czytany co za tym idzie lubiany. Cieszę się, że moja praca się podoba i postaram się jej za szybko nie zaprzestać.